Dekret poparło 232 deputowanych w 450-osobowej Radzie Najwyższej Ukrainy. W trakcie dyskusji doszło do szarpaniny między posłami nacjonalistycznej partii Swoboda a przedstawicielami opozycyjnej Partii Regionów. Zgodnie z dekretem Poroszenki częściowa mobilizacja pozwoli na zaangażowanie w działania zbrojne na wschodzie kraju 15 dodatkowych jednostek bojowych i 44 jednostki zabezpieczenia. Mobilizacja będzie trwała przez 45 dni od daty uprawomocnienia się dokumentu. Poroszenko wyjaśnił wcześniej, że mobilizacja jest niezbędna w związku z "narastaniem przejawów terroryzmu na terytorium Ukrainy, co prowadzi do śmierci ludności cywilnej, wojskowych i milicjantów", a także w związku z koncentracją w pobliżu granic Ukrainy wojsk Federacji Rosyjskiej, groźbą napaści i niebezpieczeństwem dla suwerenności państwowej. Podczas dyskusji nad dekretem szefa państwa poseł Partii Regionów Mykoła Łewczenko oświadczył, że wraz z zatwierdzeniem dokumentu "nadzieje na zakończenie wojny zostały zrujnowane". "Zrozumieliśmy dziś, że władze nadal będą zabijały Ukraińców" - powiedział. Słysząc te słowa w stronę Łewczenki ruszyli deputowani Swobody, lecz na ich drodze stanęli parlamentarzyści Partii Regionów. Doszło do szarpaniny. Przewodniczący parlamentu Ołeksandr Turczynow, który groził wcześniej, że usunie Łewczenkę z sali posiedzeń za prowokacje, zarządził głosowanie nad wykluczeniem go z obrad. Łewczenko został wyproszony z parlamentu na trzy kolejne posiedzenia. Partia Regionów do obalenia w lutym ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza była ugrupowaniem rządzącym. Obecnie posłowie większości zarzucają niektórym jej deputowanym wspieranie ruchów separatystycznych na wschodzie kraju. Z Kijowa Jarosław Junko