Wczoraj Petro Poroszenko przyznał, że niektóre osoby nie powinny się znaleźć na liście i wykreślił z niej nazwiska 6 zachodnich dziennikarzy. Dziś okazało się, że niektóre osoby objęte sankcjami po prostu nie istnieją. Na listę trafili ci, którym Rada Bezpieczeństwa zarzuca antyukraińskie działania i sianie antyukraińskiej propagandy. Sankcjami zostali objęci - niektórzy rosyjscy politycy, czy czołowi kremlowscy propagandyści. Jednak wpisanie na listę zachodnich dziennikarzy, w tym dziennikarzy BBC spotkało się z reakcją zachodu, ale też krytyką ukraińskich środowisk medialnych. W efekcie prezydent Poroszenko wykreślił z listy 6 zachodnich dziennikarzy i oświadczył że wolność prasy jest najwyższą wartością. Nie wiadomo jednak co ukraińskie władze zrobią z nazwiskami osób, które nie istnieją, bowiem na liście osób które nie wjadą na Ukrainę znaleźli się dziennikarze piszący do łotewskiej rosyjskojęzycznej gazety "Wiesti Siewodnia". Problem jednak w tym, że spośród czterech łotewskich dziennikarzy objętych sankcjami realną postacią jest tylko jedna osoba Nikołaj Kabanow, pozostałe 3: Eduard Eldarow, Władimir Buczelnikow i Erika Rugalskaja to pseudonimy. W Kijowie coraz częściej mówi się, że lista sankcji jest po prostu niedoróbką, a jej opublikowanie uderza w wiarygodność i prestiż władz.