"Za" głosowali posłowie Bloku premier Julii Tymoszenko, prorosyjskiej Partii Regionów oraz komuniści. Jest to kolejny krok nieformalnego sojuszu tych trzech ugrupowań, zawiązanego na początku września przeciwko prezydentowi Wiktorowi Juszczence. Gdy zwalczające go siły przegłosowały wówczas znaczne ograniczenie kompetencji prezydenta i uprościły procedurę jego usunięcia, Juszczenko ostrzegł, że rozwiąże parlament i rozpisze wcześniejsze wybory. W przyjętym w czwartek projekcie ustawy czytamy, że następstwem "uzurpacji władzy poprzez przedterminowe i sprzeczne z konstytucją rozwiązanie parlamentu" będzie kara pozbawienia wolności na okres od siedmiu do dwunastu lat. - Jeśli obywatel łamie przepisy drogowe, to zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. Jeśli człowiek narusza konstytucję i czyni to z rozmysłem, to także powinien być ukarany - mówił jeden z autorów projektu, Ołeksandr Ławrynowycz z Partii Regionów. Deputowani chcą także kar za uniemożliwianie działaczom państwowym korzystania z budynków państwowych, takich jak np. parlament. Za taki czyn proponują pozbawienie wolności na dwa do pięciu lat. Zapis ten może być następstwem przewidywań, iż Juszczenko może ogłosić decyzję o rozwiązaniu Rady Najwyższej w czasie, gdy deputowani będą w swych okręgach wyborczych. Mówił o tym dzień wcześniej szef parlamentarnego komitetu obrony Anatolij Hrycenko. - Po zakończeniu bieżącego tygodnia plenarnego deputowani (...) rozjechaliby się po okręgach, a kiedy by wrócili, (...) zastaliby zamkniętą Radę i dekret prezydenta o rozwiązaniu parlamentu - powiedział w środę dziennikarzom. W czwartkowym głosowaniu nad projektem ustawy o karaniu za bezprawne rozwiązanie parlamentu nie wzięli udziału ani deputowani niewielkiego Bloku (byłego przewodniczącego Rady Najwyższej) Wołodymyra Łytwyna, ani prezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS). Przedstawiciel NU-LS, były minister sprawiedliwości Roman Zwarycz oświadczył, że projekt ten nie przejdzie, ponieważ przed drugim czytaniem "przygotuje co najmniej setkę poprawek i będzie domagał się głosowania nad każdą z nich". Kryzys polityczny na Ukrainie, który może zakończyć się wcześniejszymi wyborami, wybuchł na przełomie sierpnia i września. Najpierw kancelaria Juszczenki zaatakowała premier Tymoszenko za milczenie w sprawie konfliktu w Gruzji. Według kancelarii, Tymoszenko nie wypowiadała się na ten temat, licząc na poparcie Moskwy dla jej kandydatury w następnych wyborach prezydenckich na Ukrainie. W odpowiedzi na początku września Blok Julii Tymoszenko, który był wówczas partnerem koalicyjnym prezydenckiego NU-LS, wraz z Partią Regionów i komunistami ograniczył uprawnienia prezydenta. NU-LS ogłosił wówczas, że opuszcza koalicję, a Juszczenko, który dostrzegł w tych działaniach "rękę Kremla", zagroził przedterminowymi wyborami parlamentarnymi.