Ludzie zaatakowali Cariowa po programie telewizyjnym, w którym uczestniczył w nocy z poniedziałku na wtorek. Gdy wychodził z gmachu telewizji w Kijowie, został wygwizdany, obrzucony jajkami i poturbowany. Polityk zdołał opuścić budynek przez tzw. korytarz hańby, czyli między dwoma szeregami zgromadzonych, którzy krzyczeli w jego stronę "hańba!" i kazali mu wyjechać do Rosji. Obronił go Prawy Sektor Cariow został wywieziony z miejsca wydarzeń samochodem, zaś jego służba prasowa poinformowała, że został ciężko pobity i trafił do szpitala. Kilka godzin później Cariow pojawił się przed dziennikarzami w siedzibie prokuratury generalnej, gdzie rozebrany od pasa w górę podziękował "ludziom, którzy go uratowali". Na pytanie dziennikarzy, czy wie, że obronił go Prawy Sektor, polityk odpowiedział twierdząco. Mniej więcej w tym samym czasie zaatakowano innego, uważanego za prorosyjskiego kandydata na prezydenta, Mychajłę Dobkina. Gdy zmierzał do tej samej stacji telewizyjnej, został obsypany mąką i oblany zielonym płynem do dezynfekcji ran. Cariow i Dobkin wywodzą się z Partii Regionów obalonego w lutym prezydenta Wiktora Janukowycza. Pierwszy został niedawno usunięty z tego ugrupowania i startuje w wyznaczonych na 25 maja wyborach prezydenckich jako kandydat niezależny. Dobkin jest oficjalnym kandydatem Partii Regionów na stanowisko szefa państwa. Krzyczeli "Walizka-Dworzec-Moskwa!" Jest to już druga napaść na Dobkina i Cariowa w ciągu ostatnich siedmiu dni. W ubiegłym tygodniu Cariow został poturbowany w Mikołajowie na południu kraju, gdzie ludzie krzyczeli w jego stronę "Faszysta!", "Won z Mikołajowa!" oraz "Walizka-Dworzec-Moskwa!". Dobkina zaatakowano w Ługańsku, gdzie prorosyjscy separatyści zabarykadowali się w siedzibie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Kampania wyborcza odbywa się w cieniu akcji separatystów na wschodzie kraju, o inspirowanie których Ukraina i Zachód oskarżają Moskwę. Z Kijowa Jarosław Junko