Kerry przeszedł wzdłuż ulicy, na której Ukraińcy składają codziennie tysiące kwiatów i zapalają znicze ku czci ofiar. Sam też postawił znicz, przeżegnał się i przez chwilę milczał. Amerykański gość rozmawiał ze spotkanymi mieszkańcami Kijowa, niektórych zupełnie zaskakując, nie wiedzieli bowiem, z kim rozmawiają. Zapytany przez jedną z osób, czy Stany Zjednoczone pomogą Ukrainie, "żeby wszystko było dobrze", odparł: - Postaramy się zrobić wszystko, co możliwe. Poważnie nad tym pracujemy. Wyraził też nadzieję, że Rosja uzna wybory prezydenckie na Ukrainie. W pewnym momencie do Kerry'ego podeszła starsza pani, która opowiedziała mu o ukraińskiej rewolucji i o byłym prezydencie Wiktorze Janukowyczu, który uciekł z kraju. - On nas biednych nie rozumiał i nie słuchał. Ludzie nie wytrzymali i musieli wyjść na ulicę. To wszystko jego wina - oznajmiła.