Uljanczenko zastąpiła Wiktora Bałohę, który kierował administracją prezydencką prawie trzy lata. Stracił posadę również we wtorek, gdy prezydent przyjął jego rezygnację. Juszczenko ogłosił swą decyzję w wywiadzie dla jednej z ukraińskich gazet. - Przed nami kampania wyborcza i oczywiste jest, że część społeczeństwa chciałaby zobaczyć innych ludzi, inną taktykę i inne relacje - wyjaśnił, sugerując, że to właśnie Bałoha inicjował spory między aparatem prezydenckim a parlamentem i rządem premier Julii Tymoszenko. Kiedy Juszczenko podpisywał dekret o zwolnieniu Bałohy, ten przesłał mediom oświadczenie, w którym przedstawił własną wersję wydarzeń. Jako główną przyczynę odejścia z obozu prezydenta wymienił decyzję Juszczenki o ubieganiu się o reelekcję w nadchodzących wyborach prezydenckich. - Nie ma pan moralnego prawa, by w nich startować - napisał Bałoha, oskarżając szefa państwa o kumoterstwo i krytykując go za niezrealizowane hasła wyborcze, które w 2005 r. wyniosły go do władzy. Juszczenko może być prawie pewien, że od 51-letniej następczyni Bałohy takich oskarżeń nie usłyszy. Uljanczenko ściśle współpracuje z nim od 2000 r. Była asystentką Juszczenki, który kierował wtedy rządem. Gdy Juszczenko został prezydentem, była jego doradcą. W 2006 r. dostała od niego nominację na gubernatora obwodu kijowskiego. W sobotę Uljanczenko została przewodniczącą partii Wiktora Juszczenki Nasza Ukraina. Według ukraińskich polityków jej głównym zadaniem będzie teraz zapewnienie Juszczence "spokojnej przyszłości". - Ma opracować strategię jego politycznego przetrwania - powiedział wiceprzewodniczący parlamentu, reprezentant Bloku Julii Tymoszenko, Mykoła Tomenko. Według sondaży Juszczenko, który w kwietniu zadeklarował, że wystartuje w nadchodzących wyborach prezydenckich w walce o drugą kadencję, nie ma na to żadnych szans. Poparcie dla niego wynosi dziś ok. 2-3 procent. Tak jak w wyborach prezydenckich w 2004 r. głównym konkurentem Juszczenki pozostaje lider Partii Regionów Ukrainy Wiktor Janukowycz z poparciem ok. 25-procentowym. Skonfliktowana z urzędującym prezydentem premier Tymoszenko może liczyć na 14 procent wyborców.