Odpowiadając na pytanie dziennikarzy, czy w nich wystartuje Juszczenko powiedział: "Idę (na wybory). To przecież takie jasne, to oczywiste". To nieoczekiwane oświadczenie to padło w rozmowie z prasą tuż po zakończeniu dorocznej konferencji prasowej prezydenta dla ukraińskich mediów. Była ona transmitowana przez główne stacje telewizyjne i trwała równe dwie godziny. Wcześniej Juszczenko deklarował, że decyzję o udziale w wyborach prezydenckich podejmie do połowy lata. W lutym mówił, że zapadnie ona, gdy "naród będzie miał doskonały wybór kandydatów" i odpowie na pytanie "jaka powinna być Ukraina, jaką drogą powinna podążać i kto najlepiej może bronić jej interesów". Komentatorzy ocenili wówczas, że Juszczenko zwleka z decyzją w oczekiwaniu na gwałtowny spadek popularności swej głównej rywalki, premier Julii Tymoszenko. Ma do niego dojść latem, gdy - według niektórych prognoz - Ukraińcy najboleśniej odczują skutki obecnego w ich kraju kryzysu. Tymczasem według badań ukraińskiej opinii publicznej, szanse Tymoszenko na objęcie stanowiska prezydenta są o wiele wyższe, niż szanse Juszczenki. Na urzędującego szefa państwa gotowych jest głosować zaledwie 2,4 proc. ankietowanych - ogłosił w ubiegłą sobotę poczytny tygodnik "Dzerkało Tyżnia", który opublikował wyniki sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii. W wyścigu o przyszłą prezydenturę Julia Tymoszenko może liczyć na 27,3 proc. poparcia. Na pierwszym miejscu znajduje się były premier Wiktor Janukowycz. Na przywódcę obecnej opozycji oddałoby głosy 33,8 proc. wyborców. Tuż za tą dwójką uplasował się były przewodniczący parlamentu i były szef MSZ Arsenij Jaceniuk. Popiera go aż 13,6 proc. badanych. Obserwatorzy twierdzą, że tylko Jaceniuka Juszczenko uważa za godnego siebie następcę.