"Jestem świadkiem w tej sprawie i znajduję się zbyt blisko wydarzeń, które rozpatrywane są w tym procesie (Tymoszenko). Zbyt głośne oświadczenia z mojej strony na ten temat sąd mógłby odebrać jako tendencyjne" - tłumaczył były prezydent, odpowiadając na pytanie, dlaczego krytykuje aresztowanie Tymoszenko tak późno. Wywiad z Juszczenką opublikowała w piątek niezależna gazeta internetowa "Ukrainska Prawda". Były szef państwa rozmawiał z nią w środę, gdy stawił się w sądzie rejonowym w Kijowie jako świadek w procesie Tymoszenko, oskarżonej o nadużycia przy zawieraniu w 2009 r. umów gazowych z Rosją. Juszczenko oświadczył w sądzie, że zawierając te umowy, Tymoszenko działała z pobudek politycznych. "Rosja potrzebowała (na Ukrainie) prorosyjskiego przywódcy. Interesy narodowe zostały wymienione na interesy polityczne" - powiedział Juszczenko, sugerując, że w 2009 r. to właśnie Tymoszenko zaproponowała Rosjanom wyższą stawkę za gaz dla Ukrainy w zamian za poparcie Moskwy dla jej kandydatury w wyborach prezydenckich na Ukrainie na początku 2010 r. Były prezydent, który od lat traktuje Tymoszenko jako swego głównego wroga, wyjaśnił, że premier Rosji Władimir Putin gotów był przystać na niższą cenę gazu niż ta, która znalazła się w kontrakcie zawartym przez byłą premier Ukrainy, ale ona odmówiła. Kiedy były prezydent Ukrainy po złożeniu zeznań opuszczał sąd, zwolennicy byłej premier obrzucili go jajkami, wołając: "Hańba!". W 2008 roku Ukraina płaciła 179,5 USD za 1000 metrów sześciennych rosyjskiego gazu. Po rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym na przełomie 2008 i 2009 roku Tymoszenko porozumiała się z Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Obecne władze Ukrainy uważają tę umowę za niekorzystną i zarzucają Tymoszenko, że godząc się na warunki Rosjan działała na szkodę państwa. Była premier jest przekonana, że jej proces ma podłoże polityczne, a celem władz jest wyrugowanie jej z polityki.