Sportowiec, który wraz z kolegami pobił reporterkę stacji telewizyjnej 5. Kanał Olhę Snicarczuk i fotoreportera gazety "Kommiersant" Włada Sodela, został już przesłuchany, jednak decyzja o ewentualnym aresztowaniu jeszcze nie zapadła - oświadczył minister z trybuny parlamentu. Ze słów Zacharczenki wynika, że milicja dotarła do sprawcy ataku na dziennikarzy w poniedziałek, choć jeszcze w sobotę internauci ustalili jego nazwisko i adres. Wówczas także w internecie opublikowano informację, że uprawia ona pankration (połączenie boksu i zapasów), a klub, w którym się tym zajmuje, znajduje się w mieście Biała Cerkiew, tym samym budynku, co siedziba miejscowej milicji drogowej. Według ministra zatrzymany oświadczył podczas przesłuchania, że został wynajęty na demonstrację przez opozycję. Słuchający wystąpienia Zacharczenki deputowani opozycyjni zareagowali na to oburzeniem, wykrzykując pod adresem szefa MSW słowo "Hańba!". Opozycja utrzymuje, że sportowcy zostali wynajęci przez rządzącą Partię Regionów, by sprowokować starcia podczas sobotnich akcji. Sam zatrzymany mężczyzna opublikował wcześniej w internecie oświadczenie, na którym twierdzi, że nie bił dziennikarzy, lecz bronił ich przed agresją tłumu, zgromadzonego na wiecu opozycji. W związku ze zdarzeniem w poniedziałek przed siedzibą MSW w Kijowie ponad 100 dziennikarzy protestowało przeciwko bezczynności milicji, która zamiast chronić przedstawicieli mediów, spokojnie obserwowała napaść na Snicarczuk i Sodela. Opozycja zorganizowała w sobotę w Kijowie marsz, na którym pod hasłem "Powstań Ukraino!" domagano się m.in. ustąpienia prezydenta Wiktora Janukowycza. W odpowiedzi władze zwołały swój marsz, na którym głoszono hasła walki z faszyzmem wskazując, że przedstawiciele opozycji są zwolennikami neonazizmu.