Wczoraj demonstranci zaatakowali rządową barykadę na ulicy Hruszewskiego, która prowadzi do siedzib rządu i parlamentu. Aktywnych było kilkadziesiąt osób, głównie działaczy skrajnie prawicowej organizacji "Prawy Sektor". Rzucali koktajle Mołotowa, podpalili kilka samochodów milicyjnych i wojsk wewnętrznych. Wokół zgromadziło się kilka tysięcy osób, które otwarcie popierały ich działania. W rozmowie z Polskim Radiem podkreślali, że prezydent Wiktor Janukowycz rozumie tylko język siły. Od początku protestów - 21 listopada - w ogóle nie był gotowy na dialog z opozycją i z demonstrującymi na Majdanie. - Oni ludziom nie zostawili żadnego wyjścia, zniszczyli parlamentaryzm, odpowiedź na to dała ulica - powiedział Polskiemu Radiu Wołodymyr z obwodu chmielnickiego, który przypomniał, że w zeszłym tygodniu w Radzie Najwyższej, z naruszeniem regulaminu, przyjęto ustawy ograniczające wolności obywatelskie, między innymi swobodę słowa i zebrań. Wczoraj późnym wieczorem Wiktor Janukowycz zgodził się na rozmowy z opozycją. Jeszcze dziś ma być powołana specjalna komisja składająca się z oponentów władz i reprezentantów rządzących, która ma znaleźć wyjście z pogłębiającego się kryzysu politycznego.