Zbadania sprawy przez Prokuraturę Generalną Ukrainy zażądał Serhij Sobolew - jeden z deputowanych Bloku premier Julii Tymoszenko (BJuT), która będzie najważniejszą konkurentką Janukowycza w walce o stanowisko szefa państwa. "Jeszcze mieszkając w Jenakijewo (rodzinne miasto byłego premiera) Janukowycz zorganizował grupę przestępców, którzy bestialsko pobili i zgwałcili kobietę" - oświadczył Sobolew, cytowany w poniedziałek na stronie internetowej BJuT. Oskarżenia te opublikowano w dniu, w którym na Ukrainie oficjalnie wystartowała kampania przed wyborami prezydenckimi. Sobolew nie ukrywał, że są one odpowiedzią na rozpętaną przez Partię Regionów aferę pedofilską w obozie młodzieżowym Artek na Krymie. W gwałtach, których rzekomo się tam dopuszczano, mieli uczestniczyć deputowani bloku Tymoszenko. Władze obozu stanowczo zaprzeczyły tym informacjom. O skandalu w Arteku poinformował w ubiegłym tygodniu deputowany z partii Janukowycza, Wadym Kołesnyczenko. "Dzieci w Arteku gwałcone były przez ojca, a w orgiach brał udział ksiądz prawosławny i deputowany Bloku Julii Tymoszenko (BJuT)" - napisała wówczas gazeta "Siegodnia". Jej właścicielem jest uważany za głównego sponsora Partii Regionów najbogatszy Ukrainiec, Rinat Achmetow. "Siegodnia" twierdzi, że dotarła do fragmentów zeznań matki dwójki dzieci: chłopca i dziewczynki, które miały zostać zgwałcone w obozie. Powiedziała ona śledczym, że gwałtów dokonywał ich ojciec, redaktor naczelny czasopisma "Artek". W kolejnych informacjach medialnych w tej sprawie zamiast jednego przedstawiciela BJuT pojawiło się dwóch następnych przedstawicieli tego ugrupowania. Ich nazwiska wyciekły do prasy z raportu, który przekazano kancelarii prezydenta Wiktora Juszczenki. Autorem tego dokumentu był Hryhorij Omelczenko, również deputowany bloku Tymoszenko. Dzień po ujawnieniu przez prasę nazwisk swych parlamentarnych kolegów oświadczył on, że ze względu na obecność w BJuT "elementu kryminalnego" musi zakończyć współpracę z panią premier. Choć afera pedofilska w Arteku wstrząsnęła ukraińską sceną polityczną, prokuratura generalna zajęła się nią dopiero po tygodniu. Wcześniej na ten temat zdążyli wypowiedzieć się wszyscy bardziej i mniej znani politycy, jednak jak wynika z doniesień mediów, dowodów na udział w skandalu polityków BJuT dotychczas najprawdopodobniej nie znaleziono. "Dotarłem do dokumentów, które rzucają nowe światło na to, komu zależy na rozdmuchiwaniu skandalu w Arteku" - oznajmił w poniedziałek deputowany Sobolew, ogłaszając w obecności prasy rewelacje na temat udziału Janukowycza w gwałcie zbiorowym. Dokumenty te to oświadczenie tego samego Hryhorija Omelczenki z prezydenckiej kampanii wyborczej 2004 roku, w której Janukowycz walczył z Juszczenką. Omelczenko, który popierał wtedy Juszczenkę, z trybuny parlamentu domagał się od Janukowycza wyjaśnień na temat jego wyroków sądowych. Twierdził wówczas, że w młodości Janukowycz nie tylko został skazany za rabunek, ale też figurował w sprawie o gwałt. W poniedziałek Sobolew oświadczył, że w związku z wystąpieniem Omelczenki sprzed pięciu lat wystąpił też o powołanie parlamentarnej komisji śledczej w sprawie Janukowycza. Eksperci w Kijowie utrzymują, że kampania wyborcza przed zaplanowaną na 17 stycznia elekcją prezydencką będzie jedną z najbardziej brutalnych w historii niepodległej Ukrainy.