"Bułatow poleciał do Rygi, a stamtąd uda się do Wilna" - przekazał proszący o anonimowość rozmówca. Informację o wyjeździe na Łotwę potwierdził jeden z przywódców opozycji Witalij Kliczko. Według relacji dyplomaty Bułatow mógł wyjechać dopiero po interwencjach dyplomatycznych, oraz mediacjach prowadzonych z ukraińskimi władzami przez jednego z polityków opozycyjnych Petra Poroszenkę. W ich wyniku sąd odmówił aresztowania działacza. "Poroszenko powiedział, że uratowaliśmy mu życie" - powiedziało źródło PAP. Wyjazdowi Bułatowa sprzeciwiały się do ostatniej chwili ukraińska milicja i prokuratura, które próbowały wręczyć mu w szpitalu decyzję o aresztowaniu. W jego obronie stanęli politycy opozycji i zachodni dyplomaci. Zezwolenia na wyjazd Bułatowa na leczenie zagranicę domagał się od władz Ukrainy szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier. W piątek, podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, rozmawiał on o tym z p.o. szefa ukraińskiego MSZ Leonidem Kożarą. Steinmeier zażądał, by ciężko rannemu, najwyraźniej torturowanemu i z pewnością znajdującemu się w stanie szoku Bułatowowi nie przeszkadzać w wyjeździe na leczenie do Niemiec, jeśli będzie sobie tego życzył. Kożara się na to zgodził. W sobotę wieczorem Kożara zaprzeczył w wywiadzie dla katarskiej telewizji Al-Dżazira doniesieniom, iż Bułatow był torturowany. "Śledztwo jest w toku. Fizycznie ten mężczyzna jest w dobrej formie, ma jedynie zadrapanie na policzku" - zapewnił szef dyplomacji ukraińskiej wypowiadając się w przerwie obrad Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Bułatow, jeden z organizatorów ruchu kierowców, który w ramach walki z władzami nękał najazdami samochodowymi domy wysokich urzędników państwowych, zaginął 22 stycznia. Odnalazł się w czwartek w jednej z podkijowskich wsi. Na jego ciele widniały ślady pobicia; miał obcięty fragment ucha oraz ślady po gwoździach w dłoniach.