- Ukraina to dopiero pierwsze pole bitwy w wojnie Moskwy przeciwko Zachodowi. Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie, bo Rosja chce zdestabilizować planetę i robi to, mimo że jest jednym z pięciu członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, której zadaniem powinno być poszanowanie porządku światowego - oświadczył Jaceniuk.- Poprosiliśmy o uzbrojenie, by się bronić, ale niestety nie nadeszło - powiedział. Pytany o rozejm na wschodzie Ukrainy jej premier odparł, że daleko jest do wcielenia w życie zawartych porozumień, dlatego że - jak wyjaśnił - trwa wymiana ognia, a Rosja dostarcza rebeliantom ciężki sprzęt i uzbrojenie oraz pieniądze. Zdaniem Jaceniuka różnica między zachodnimi przywódcami a prezydentem Władimirem Putinem polega na tym, że "podczas gdy oni szanują reguły, on je narusza". - Rosja jest nieprzewidywalna - zaznaczył Jaceniuk. Jak oświadczył, z danych ukraińskich służb wynika, że w zeszłym roku "Rosja rozważała hipotezę szeroko zakrojonej akcji militarnej przeciwko Ukrainie, także z użyciem lotnictwa". Szef rządu w Kijowie pytany o skuteczność sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję powiedział, że była to dobra decyzja. Teraz jego zdaniem najlepszym sposobem nakłonienia Rosji do przestrzegania porozumień z Mińska jest zaostrzenie embarga. Arsenij Jaceniuk oświadczył też: "Zapewniam, że moje pokolenie i te następne zrobią wszystko, aby Krym był znowu nasz". Na uwagę, że pod adresem ukraińskim sił padają zarzuty, że w ich szeregach walczą też ultranacjonaliści z tzw. Prawego Sektora, Jaceniuk odparł: "Mamy wojnę. Trudno dokonać rozróżnienia, kto jest większym, a kto mniejszym nacjonalistą". - Wszyscy chcą bronić Ukrainy - oznajmił Jaceniuk w rozmowie z włoską gazetą.