Gazprom potwierdza gotowość do podpisania w każdej chwili porozumienia na dostawy gazu dla Ukrainy. Rosja jednak zastrzega, że nie ma mowy o rezygnacji z podwyżek cen. Tej sytuacji winna jest Ukraina - tak zakręcenie gazowego kurka z dostawami dla Kijowa tłumaczy Gazprom. Gazowy gigant już wcześniej zapowiadał, że z technologicznego punktu widzenia odcięcie dostaw Kijowowi nie jest problemem. Koncern ma zamiar po prostu nieco obniżyć wydobycie - ilość przesyłanego gazu jest zmniejszona o to, co do tej pory pobierała Ukraina. Kurek nie może zostać zakręcony całkowicie, bo to pozbawiłoby dostaw europejskich odbiorców. - Ciśnienie w gazociągach, dostarczających gaz dla Ukrainy obniżyło się - poinformował rzecznik przedsiębiorstwa Naftohaz Ukrainy, Eduard Zaniuk. Ukraińscy dystrybutorzy gazu nie zaobserwowali do tej pory problemów z dostawami. Palniki kuchenek gazowych w ukraińskich domach działały bez żadnych zastrzeżeń. Możliwe, że Ukraina teraz zacznie pobierać gaz z rurociągów tranzytowych prowadzących do Europy. Kijów twierdzi też, że ma zapasy wystarczające na najbliższe tygodnie. Po stronie rosyjskiej sytuację komentuje tylko rzecznik Gazpromu, Siergiej Kuprianow. Według niego, odpowiedzialne za całą sytuację są władze Ukrainy, które nie zgodziły się na kompromisowe propozycje Moskwy. - Odrzucenie przez Ukrainę proponowanego przez nas rozwiązania problemu oznacza katastrofalne następstwa dla ukraińskiej gospodarki i niestety dla bratniego ukraińskiego narodu - stwierdził Kuprianow. Ukraińska kampania gazowa Naftohaz odrzuca oskarżenia Gazpromu i twierdzi, że warunki postawione przez Rosjan w sobotę zostały przez Ukraińców przyjęte. "Projekt umowy, w którym przewidziano przejście na ceny rynkowe gazu od drugiego kwartału 2006 roku, był przesłany stronie rosyjskiej 31 grudnia o godzinie 23.09 czasu rosyjskiego" - czytamy w oświadczeniu Naftohazu rozesłanym mediom w niedzielę. W kilka godzin po informacji o odcięciu dostaw gazu dla Ukrainy rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow zarzucił Ukrainie podbieranie gazu przeznaczonego dla europejskich odbiorców. Energicznie zaprzeczył tym zarzutom premier Ukrainy Jurij Jechanurow. - Nie wzięliśmy ani jednego metra sześciennego rosyjskiego gazu - powiedział Jechanurow na spotkaniu z dziennikarzami. W związku z kryzysem gazowym Ukraińcy ogłaszają bojkot rosyjskich towarów. Do sprawy ustalonej przez Gazprom ceny gazu nawiązał w niedzielę Wiktor Juszczenko, który uważa że cena 230 dolarów za 1000 metrów sześc. gazu jest wygórowana. - Nie możemy się na nią zgodzić z tej prostej przyczyny, że nie ma ona podstaw ekonomicznych. Pragnę oświadczyć, że jest to cena wirtualna - powiedział Juszczenko. Prezydent Ukrainy stwierdził także, że oskarżenia Gazpromu o zerwaniu rozmów przez stronę ukraińską są niezgodne z prawdą. - Chcę poprosić prezydenta Rosji Władimira Putina, by wydał Gazpromowi dyrektywę polityczną o powrocie do stołu rozmów -poinformował. Zapewnił jednocześnie, że Kijów nie zaprzestał przesyłania gazu przeznaczonego dla Europy Zachodniej. Zakręcanie gazowego kurka na Ukrainie jest otoczone widowiskową medialną oprawą. Telewizja NTW, należąca do koncernu, pokazała nie tylko centralę Gazpromu, ale także przepompownie po rosyjskiej stronie granicy z Ukrainą, jak również stacje na Słowacji. Tam dziennikarze sprawdzają, czy Ukraina nie kradnie gazu tranzytowego przeznaczonego dla Europy Zachodniej. Jeszcze wczoraj wydawało się, że ukraińsko-rosyjskie porozumienie gazowe jest tuż tuż. Jednak Kijów zdecydował się odrzucić propozycję odsuniętych w czasie podwyżek cen surowca. Ofertę złożył sam Władimir Putin. O tym, że Ukraina odmówiła podpisania kontraktu na rok 2006, poinformował w nocy rzecznik rosyjskiego Gazpromu. Propozycja Putina zakładała utrzymanie dotychczasowych cen gazu przez pierwsze trzy miesiące nowego roku. Potem jednak miały zacząć obowiązywać stawki narzucone przez Gazprom, czyli blisko pięciokrotnie wyższe niż obecne. Rosyjski przywódca nazwał ofertę przyjaznym gestem dla "braterskiego narodu ukraińskiego". Wcześniej rzecznik Naftogazu powiedział w rozmowie z RMF, że w pierwszym kwartale roku Kijów będzie otrzymywać gaz po starych cenach. Oznaczało to, że surowiec nadal będzie płynął na Ukrainę. Rosyjsko-ukraiński konflikt gazowy trwa od kilku miesięcy miesięcy. Gazprom domaga się, by Kijów płacił za gaz jego rynkowa cenę - obecnie wynosi ona 230 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Jednak, gdy prezydentem Ukrainy był Leonid Kuczma uzgodniono stawkę na wysokości 50 dolarów. Kijów utrzymuje, że umowa przewidująca taką cenę ma obowiązywać jeszcze przez trzy lata. Dlatego Ukraińcy twierdzą, że powodem podwyżek nie jest ekonomia, a polityka - kara za pomarańczową rewolucję. Na odcięciu rosyjskich dostaw gazu dla Ukrainy cierpi także Polska. Dostawy do naszego kraju są już mniejsze o 14 proc. Nie ma jednak powodów do obaw - podkreśla minister gospodarki. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że indywidualni odbiorcy odczują to w najmniejszym stopniu - deklaruje minister gospodarki Piotr Woźniak, który podkreśla, że Polacy nie powinni obawiać się zmniejszenia dostaw. - Na razie zwiększamy pobór gazu z magazynów, by zrekompensować te niedostarczone ilości - powiedziała RMF Małgorzata Przybylska, rzeczniczka Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. - PGNiG jest przygotowane, aby zaradzić tej sytuacji przez najbliższe dni. Podejmiemy także interwencję w tej sprawie - uspokaja w rozmowie z RMF premier Kazimierz Marcinkiewicz. Jednak polskie zapasy gazu wystarczą tylko na kilka dni. Jeżeli rosyjsko-ukraińska wojna gazowa rozszerzy się, Polska może mieć poważne kłopoty. PGNiG będzie mógł jedynie zwrócić się do Gazpromu, by zostały zwiększone dostawy rurociągiem prowadzącym przez Białoruś. Konfliktem gazowym Moskwa- Kijów zaniepokojona jest Komisja Europejska. - Wierzymy jednak, że można znaleźć porozumienie - powiedziała rzeczniczka KE Mireille Thom. Pod koniec ubiegłego tygodnia zostało uzgodnione na środę w Brukseli spotkanie ekspertów ds. energii z państw członkowskich Unii. Stwarza ono pierwszą możliwość naradzenia się w sprawie konfliktu i jego skutków dla Europy - dodała rzeczniczka. Także Stany Zjednoczone wyrażają swoje zaniepokojenie konfliktem. Odcięcie gazu Ukrainie, według Departamentu Stanu USA , stawia pytania o "wykorzystanie energii do wywierania presji politycznej".