"Faktycznie lub rzekomo zorientowane na Zachód siły, które w zimie 2004/2005 wyniosły do władzy Wiktora Juszczenkę i Julię Tymoszenko, zawiodły na całej linii" - ocenia "Die Welt". Dodaje, że ich przywódcy stali się "tak nieapetyczni jak dzisiejsi władcy i ich bogaci poplecznicy". Jeśli chodzi o fundamentalne problemy społeczeństwa, wszyscy prezydenci Ukrainy od czasów Leonida Kuczmy przypominali postać Chlestakowa z "Rewizora" Gogola, który ziewając mówi: "Czuję, że będę musiał zająć się czymś wznioślejszym" - pisze komentator, dodając, że od 2005 roku na Ukrainie nic nowego się nie wydarzyło. Niemcy powinni zachować spokój - czytamy w "Die Welt". To sprawa Ukraińców, by rozstrzygnąć spór o to, czy chcą spoglądać na Zachód czy na Wschód, czy w przyszłości chcą siedzieć przy brukselskiej kuchni, czy też chcą być połknięci przez rosyjskiego niedźwiedzia. Zdaniem "Die Welt" wcześniej czy później rząd w Kijowie będzie musiał poważnie zastanowić się nad zmianą obozu, tym bardziej, że rosyjska gospodarka staje się coraz słabsza i poza gazem nie ma nic do zaoferowania przemysłowi ukraińskiemu - czytamy w "Die Welt". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wyraża pogląd, że uliczne demonstracje w Kijowie są dowodem na to, iż decyzja UE, by nie ulegać szantażowi Janukowycza i nie wdawać się w licytację "kto da więcej", była słuszna. Zamiast dalej prowadzić politykę lawirowania między Wschodem i Zachodem, co przynosiło korzyści klanowi Janukowycza i niektórych oligarchom, prezydent musi teraz zmierzyć się z wewnętrzną presją - zauważa komentator. "To kolejny, jeśli nie ostatni krok na drodze, na końcu której naród ukraiński musi zdecydować, gdzie chce należeć: do strefy wpływów neoimperialnej Rosji, czy do wspólnoty wolnych narodów Europy" - pisze "FAZ". "Czy Rosja wygrała spór o Ukrainę?" - zastanawia się "Sueddeutsche Zeitung". Wyjaśnia, że pozytywna odpowiedź na to pytanie zakłada przyjęcie sposobu myślenia prezydenta Rosji Władimira Putina, dla którego "geostrategia jest wszystkim". Zgodnie z jego punktem widzenia "wszystko jest dobre, co poszerza wpływy Rosji na świecie". Ten sposób myślenia ignoruje jednak pytanie, czemu mają służyć te wpływy i co zrobić, by zapewnić ludziom życie, jeśli już nie w wolności, to przynajmniej w dobrobycie - zauważa "SZ". "Moskwa zafundowała sobie drogiego wasala" - pisze "SZ", przypominając, że tylko dzięki przemocy i miliardom rubli Moskwa utrzymuje pod kontrolą ruchy separatystyczne na Kaukazie. Równie kosztowne jest utrzymywanie Abchazji i Osetii Południowej czy Białorusi. "Ukraina zyskałaby (na związku z Rosją) tylko wtedy, gdyby Rosja mogła zaoferować jej autentyczną perspektywę, czy wręcz wizję. Dopóki jej nie ma, Europa pozostanie atrakcyjnym partnerem. A Moskwa musi płacić" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".