Do porwania doszło 23 lutego w Libertyville - 40 mil od Chicago. "Na podjazd kobiety wjechało BMW i zaparkowało za jej volkswagenem. Pasażer BMW wyszedł z auta i zaczął szarpać kobietę, powalając ją na ziemię. Chwilę później ukradł volkswagena z dwuletni chłopcem na tylnym siedzeniu. Oba samochody odjechały i potrąciły leżącą matkę dziecka" - relacjonuje washigtonpost.com. Chcieli zlokalizować pojazd z porywaczami. "Okres próbny dobiegł końca" Na pomysł zlokalizowania uciekającego pojazdu wpadł detektyw w biurze szeryfa hrabstwa Lake. Postanowił skontaktować się z firmą, aby śledzić samochód. - Okres próbny dla usługi dobiegł końca - odpowiedział przedstawiciel Volkswagena, wskazując, że konieczne jest zapłacenie 150 dolarów dla ponownej aktywacji lokalizatora. Niezbędną sumę zapłacił dalszy krewny rodziny, jednak cała procedura trwała aż 30 minut. W tym czasie funkcjonariusze zdołali zlokalizować poszukiwany samochód dzięki telefonowi na numer 911 z pobliskiego miasta Waukegan. Anonimowa osoba poinformowała, że dwa samochody zatrzymały się na parkingu, a z jednego z nich porzucono małe dziecko. Biuro szeryfa hrabstwa Lake przekazywało informację o zdarzeniu na Twitterze, publikując zdjęcia poszukiwanego samochodu. Firma się tłumaczy. "Doszło do poważnych naruszeń" "Funkcjonariusze potwierdzili, że znaleziony chłopiec jest synem zaatakowanej kobiety. Później zlokalizowano również skradzionego volkswagena na osobnym parkingu" - wskazuje "Washington Post". Podejrzani oraz samochód BMW nadal nie zostali znalezieni. Rzecznik Volkswagena przeprosił rodzinę za napotkaną sytuację. - Niestety w tym przypadku doszło do poważnych naruszeń - dodał, obiecując dokładne wyjaśnienie sprawy. Także biuro szeryfa hrabstwa Lake planuje zwrócić się do producenta z chęcią upewnienia się, że w przyszłości sytuacja się nie powtórzy. Czytaj też: Tę grupę pacjentów podwyżki dotkną najbardziej. Duże zmiany od 1 marca