W wydanym w nocy z soboty na niedzielę oświadczeniu rzeczniczka Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych Maja Kocijancić przypomniała, że prawa podstawowe takie jak wolność słowa, zgromadzeń i zrzeszania się są zapisane w rosyjskiej konstytucji, a UE oczekuje, że będą one chronione. Jak zaznaczyła, zatrzymanych zostało ponad 1000 pokojowych demonstrantów, w tym prominentni przedstawiciele opozycji i dziennikarze, którzy upominali się o wolne i demokratyczne wybory w Moskwie we wrześniu. "Te zatrzymania i nieproporcjonalne użycie siły wobec pokojowych demonstrantów następują po niepokojącej serii aresztowań i nalotów policyjnych na polityków opozycji przeprowadzonych w ostatnich dniach i po raz kolejny poważnie podważają podstawowe wolności słowa, stowarzyszeń i zgromadzeń" - podkreślono w oświadczeniu rzeczniczki unijnej dyplomacji. By wrześniowe wybory samorządowe mogły być uznane za "reprezentujące prawdziwie demokratyczny proces", niezbędne jest stworzenie "warunków równych szans i włączającego środowiska politycznego" - zaznaczono. "Oczekujemy, że władze Federacji Rosyjskiej będą przestrzegały swoich zobowiązań wobec OBWE i innych międzynarodowych obowiązków przeprowadzając nadchodzące wybory samorządowe" - napisała Kocijancić. Oświadczenie Amnesty International Rosyjska policja bez uzasadnienia działała brutalnie wobec opozycjonistów - ocenili przebieg wczorajszej demonstracji rosyjscy obrońcy praw człowieka. Organizacja Amnesty International w specjalnym oświadczeniu podkreśliła, że funkcjonariusze bili ludzi pałkami i rzucali na ziemię. "Według naszego prawa protestujący nie mogą mieć na twarzach masek, a nie wiadomo dlaczego ci słudzy narody ukrywają twarze pod maskami" - krytykowali działania policji uczestnicy demonstracji. Według OWD-info, w starciach z policją rannych zostało 25 osób, a co najmniej 70 powiadomiło obrońców praw człowieka, że zostało pobitych pałkami. W czasie sobotniej pokojowej demonstracji poparcia dla kandydatów opozycji w wyborach do władz Moskwy policja zatrzymała w stolicy Rosji 1373 osoby, 77 zostało pobitych - poinformowało Radio Swoboda, powołując się na portal obrońców praw człowieka OWD-Info. Portal podał, że według stanu na godz. 5 rano w niedzielę zatrzymano 1373 osoby, w tym 42 niepełnoletnie. Noc w aresztach spędziło ok. 150 osób. "Nielegalna akcja" Uczestnicy sobotniej akcji, która według władz była nielegalna, protestowali przeciw niezarejestrowaniu opozycyjnych kandydatów w zaplanowanych na wrzesień wyborach do władz stolicy. Według rosyjskiego MSW zatrzymano 1074 osoby, a w proteście uczestniczyło w sumie ok. 3500 osób. Według opozycji liczba uczestników była znacznie większa. Portal OWD-Info, który prowadzi monitoring sytuacji, przypomina, że zatrzymanym osobom zarzuca się naruszenie przepisów dotyczących udziału w proteście. Grożą im kary grzywny do 20 tys. rubli (ponad 1200 zł) lub przymusowe prace społeczne do 40 godzin. Uczestnicy sobotniej akcji planowali spotkać się przed budynkiem merostwa, ale struktury siłowe - policja, OMON i Gwardia Narodowa - zablokowały dostęp do niej i rozpoczęły wypieranie tłumu. W zeszłym tygodniu moskiewska komisja wyborcza odrzuciła kandydatury 57 osób do udziału w wyborach, w tym czołowych polityków opozycji, przeważnie wskazując na nieprawidłowości w podpisach poparcia dla kandydatów. Opozycja oskarża władze o zmanipulowanie list z podpisami zebranymi przez jej przedstawicieli. Zatrzymanie Nawalnego Podczas wiecu 20 lipca jeden z najważniejszych liderów rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalny oświadczył, że jeśli w ciągu tygodnia nie dojdzie do zarejestrowania wszystkich osób formalnie zgłoszonych przez opozycję, to na sobotę 27 lipca zostanie zwołana demonstracja przed siedzibą władz miejskich. Po tej zapowiedzi doszło do rewizji w domach opozycjonistów i ich zatrzymań. Nawalny został w środę aresztowany na 30 dni za wzywanie do udziału w sobotniej demonstracji. Opozycjoniści uważają wrześniowe wybory za istotne, gdyż ich zdaniem dają im one szansę zwiększenia obecności w stolicy, gdzie wspierani przez Kreml kandydaci byli w przeszłości mniej popularni niż w innych częściach kraju.