Premier Donald Tusk wziął udział przed szczytem w posiedzeniu delegacji państw członkowskich Grupy Wyszehradzkiej. Rozmawiał też z liderami Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji i Niemiec, a więc krajów, których przedstawiciele w środę spotkali się w Paryżu, i które starają się o odnowienie dialogu ukraińsko-rosyjskiego. Spotkanie przywódców rozpoczyna się spotkaniem szefów państw i rządów z ukraińskim premierem Arsenijem Jaceniukiem. Decyzja o zwołaniu nadzwyczajnego unijnego szczytu zapadła w poniedziałek. Ministrowie spraw zagranicznych UE na nadzwyczajnym spotkaniu potępili wówczas agresję Rosji na Krymie, zażądali wycofania rosyjskich sił do baz i zagrozili zamrożeniem rozmów z Moskwą o liberalizacji wizowej i o nowej umowie UE-Rosja, a także wprowadzeniem sankcji wizowych oraz finansowych wobec osób odpowiedzialnych za akty agresji wobec Ukrainy. Zapadła również decyzja o wstrzymaniu przez kraje UE przygotowań do szczytu G8, planowanego na czerwiec w rosyjskim Soczi. Do wprowadzenia sankcji potrzebna jest jednak jednomyślność wszystkich 28 krajów Unii. Może się to okazać trudne do zrealizowania ze względu na bliskie relacje gospodarcze, jakie łączą niektóre państwa unijne z Rosją. Wchodząc na spotkanie prezydent Litwy Dalia Grybauskaite powiedziała, że poprzez swoje działania na Ukrainie Rosja próbuje zmienić wytyczone po drugiej wojnie światowej granice w Europie. Dodała, że działania Kremla zagrażają nie tylko Ukrainie, a UE musi zrozumieć powagę sytuacji. Przed szczytem UE francuski prezydent Francois Hollande opowiedział się za wywarciem na Rosję presji, aby doszło do deeskalacji konfliktu na Ukrainie. W ten sposób będzie można zmusić Moskwę do kontynuowania mediacji - dodał. "Wywrzemy najmocniejszą z możliwych presji na Rosję, aby doprowadzić do obniżenia napięć (na Krymie), przez presję rozumiemy możliwość wprowadzenia sankcji" - tłumaczył Hollande. Zdaniem kanclerz Niemiec Angeli Merkel, nie można przejść do porządku dziennego nad tym, że jeszcze nie doszło do żadnych dyplomatycznych rozmów w sprawie rozwiązania kryzysu. "To znaczy, że będziemy się dziś zajmować sankcjami, w różnej formie" - powiedziała wchodząc na obrady w Brukseli. Dodała, że decyzja o ich wprowadzeniu w życie będzie zależeć od postępów wysiłków dyplomatycznych. Merkel opowiedziała się za utworzeniem grupy kontaktowej ds. kryzysu na Krymie. Z kolei premier Wielkiej Brytanii David Cameron zaznaczył, że ważne jest po pierwsze doprowadzenie do rozmów między Ukrainą i Rosją, a po drugie wsparcie przez UE ukraińskich obywateli. - Po trzecie, musimy wysłać bardzo jasny przekaz rosyjskiemu rządowi, że to co się stało jest nie do zaakceptowania i powinno mieć konsekwencje i jeśli będą podjęte dalsze działania będzie to nawet jeszcze bardziej nie do zaakceptowania i będzie wymagało jeszcze większych konsekwencji - powiedział Cameron. Premier Danii Helle Thorning-Schmidt powiedziała wchodząc na spotkanie, że w związku z rozwojem sytuacji na Krymie na Rosję powinny być nałożone sankcje polityczne, by dać sygnał, że "jej podstępne działanie jest nie do przyjęcia". To byłby jasny sygnał - dodała. Choć - jak zastrzegła - "trzeba utrzymać drzwi otwarte do dialogu". Na czwartkowym spotkaniu przywódców państw UE ma też zapaść decyzja w sprawie programu pomocy gospodarczej dla Ukrainy. Komisja Europejska zaproponowała w środę pakiet wsparcia dla tego kraju, który może mieć wartość co najmniej 11 mld euro. W związku ze szczytem Unii Europejskiej w sprawie Ukrainy oświadczenie wydał przewodniczący delegacji do współpracy parlamentarnej UE-Ukraina europoseł Paweł Kowal (Polska Razem). Zaapelował w nim do przywódców "o natychmiastowe podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą oraz zadeklarowanie zniesienia wiz dla obywateli Ukrainy". Z Brukseli Julita Żylińska i Agnieszka Szymańska