- Rosyjska interwencja wojskowa (w Syrii) to bardzo zła wiadomość. Jeszcze bardziej komplikuje sytuację i to w chwili, gdy Syria jest źródłem fali uchodźców do UE - powiedział centroprawicowy europoseł Christian Dan Preda z Rumunii. - To gest przeciwko Unii Europejskiej, nie ma się co oszukiwać - dodał. Z kolei brytyjski socjaldemokrata Richard Howitt ocenił, że interwencja Rosji w Syrii grozi wybuchem "wojny zastępczej", czyli wojny toczonej przez mocarstwa na terenie państw trzecich. O plątaninie politycznych interesów mocarstw regionalnych i światowych w Syrii mówił europoseł niemieckiej chadecji, szef komisji spraw zagranicznych PE Elmar Brok. Jego zdaniem ta gra interesów bardzo utrudnia proces pokojowy w Syrii. "Z jednej strony toczy się walka o przywództwo w regionie, prowadzona przede wszystkim przez Arabię Saudyjska i Iran, choć nie do pominięcia jest też rola Turcji w tej sprawie (...) Z drugiej strony rolę odgrywają mocarstwa światowe Rosja i USA" - powiedział. - Jak dalece Rosja może rozbudować i utrwalić swoją mocarstwową pozycję w regionie i w jaki sposób USA mogą temu zapobiec? Na UE spoczywa tutaj ważne zadanie. Musimy współpracować zarówno z Rosją i z USA, tak jak w sprawie programu nuklearnego Iranu - dodał Brok. Podkreślił, że Unia nie może jednocześnie ustępować Rosji w sprawie Ukrainy. Także brytyjski konserwatysta Charles Tannock ocenił, że krytyczna postawa UE w sprawie konfliktu na Ukrainie nie powinna przekreślać współpracy z Rosją w innych dziedzinach polityki zagranicznej, gdy jest to konieczne. Tak było w przypadku rozmów z Iranem, a teraz potwierdza się w sprawie Syrii" - ocenił Tannock. Jego zdaniem informacje o atakowaniu przez rosyjskie siły obszarów niekontrolowanych przez Państwo Islamskie, zapowiedzi rebeliantów, że będą walczyć z rosyjskimi siłami oraz naruszenie przez rosyjskie lotnictwo przestrzeni powietrznej Turcji powinny zaalarmować Zachód. "Dopiero teraz zaczynamy rozumieć, jakie konsekwencje mogą mieć te posunięcia Rosji" - powiedział Tannock. "Teraz płacimy wysoką cenę" Dodał, że UE powinna rozważyć możliwość porozumienia, które zakładałoby "tymczasową rolę" Baszara el-Asada we władzach w Syrii. Holenderska eurodeputowana Marietje Schaake przypomniała, że jej frakcja liberałów od dawna apelowała o większe zaangażowanie UE w wysiłki na rzecz rozwiązania konfliktu w Syrii. - Teraz płacimy wysoką cenę za brak tego zaangażowania. Nie do przyjęcia jest nie tylko to, jak wielu ludzi nadal ginie w Syrii - teraz także za sprawą rosyjskich bomb, ale też to, jak mało jedności i zaangażowania widzieliśmy po stronie UE w tej sprawie - powiedziała. "Rosja i Arabia Saudyjska nie są uczciwymi mediatorami w tym konflikcie. Ale czy możemy być zaskoczeni? Rosja wypełniła próżnię, którą pozostawiliśmy" - dodała. Według liberałów nad Syrią należałoby ustanowić strefę zakazu lotów, a UE powinna zorganizować konferencję darczyńców w sprawie wsparcia dla syryjskich uciekinierów. Wbrew zapowiedziom na debacie PE o sytuacji w Syrii zabrakło chorej szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini. Reprezentował ją luksemburski minister Nicolas Schmit. Zapewnił on, że UE "aktywnie pracuje" nad znalezieniem politycznego rozwiązania konfliktu w Syrii. "Nie jesteśmy militarnie zaangażowani w walkę z Państwem Islamskim w Syrii, ale wspieramy cele globalnej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu" - powiedział. Według ministra o możliwości zakończenia wojny należy rozmawiać także z Rosją. Ostrzegł jednak, że "militarna eskalacja wojny nie doprowadzi do niczego, a jedynie przedłuży konflikt". "Walka z terroryzmem w Syrii (...) nie oznacza walki u boku reżimu w wojnie domowej" - zastrzegł minister, którego kraj pełni półroczne przewodnictwo w UE. W minionym tygodniu rosyjskie siły powietrzne rozpoczęły ataki w Syrii. Moskwa tłumaczy, że rozpoczęte 30 września naloty są wymierzone w bojowników IS i inne grupy, np. powiązane z Al-Kaidą. Koalicja pod wodzą USA, która od roku atakuje z powietrza cele IS w Syrii i Iraku, zarzuca Rosji atakowanie opozycji syryjskiej, walczącej o obalenie wspieranego przez Rosję reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Ze Strasburga Anna Widzyk