Unijni weterynarze zarzucają polskim władzom, że przedstawiły niewiarygodne plany dostosowania do unijnych wymogów. Na 50 sprawdzonych rzeźni, kontrolerzy uznanli plany modernizacji szesnastu za zupełnie nierealne. Ich zdaniem, jedną z głównych przyczyn jest upolitycznienie powiatowych weterynarzy, którzy poświadczali wykonalność tych planów. Unijna nota mówi o dwóch przypadkach wywierania presji na weterynarzach. Zamierzali oni zaszeregować sprawdzone przez siebie zakłady do najniższej kategorii firm, które w ogóle nie rokują nadziei na dostosowanie do unijnych norm i w związku z tym będą musiały być zamknięte. Piotr Kołodziej, główny weterynarz kraju przyznaje w rozmowie z RMF, że strona polska spodziewała się takich wyników kontroli: "Myśmy wiedzieli, jakie są słabe punkty, ale na niektóre rzeczy nie mamy wpływu - na szybkość tworzenia prawa, na strukturę inspekcji weterynaryjnej. Są rzeczy, które powinny być już realizowane, oczywiście jeżeli będzie odpowiednia wola polityczna". Z noty wynika również, że inspektorzy jako lekceważenie potraktowali nieobecność przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia na spotkaniu podsumowującym kontrolę. Inspekcja sanitarna, która wraz z unijnymi urzędnikami kontrolowała nasze zakłady garmażeryjne, podlega temu resortowi.