Źródła te twierdzą, że obaj cieszą się przychylnością Ashton. Jeden z nich może zostać zastępcą sekretarza generalnego służby dyplomatycznej, a drugi dyrektorem generalnym. Obaj Polacy zgłosili się na najwyższe stanowiska w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych (ESDZ). Niemożliwe jest jednak, by obaj znaleźli się w ścisłym kierownictwie ESDZ, które stanowić będzie sekretarz generalny i jego dwóch zastępców. Dlatego jeden z Polaków dostanie najpewniej propozycję objęcia stanowiska jednego z dyrektorów generalnych. Wciąż nie jest przesądzone, który - Popowski czy Dowgielewicz. "Teraz mamy już zgłoszenia kandydatów i wysoka przedstawicielka ds. polityki zagranicznej rozpocznie ich przesłuchania" - informują wspomniane źródła dodając, że nominacje zostaną ogłoszone najwcześniej w październiku. Natomiast już w przyszłym tygodniu, najpewniej we wtorek, Ashton ogłosi nazwiska osób, które wygrały ogłoszony w marcu konkurs na szefów 30 delegacji UE. Polacy są na tzw. krótkich listach kandydatów do placówki w Bejrucie i Seulu. Według tych samych źródeł, Ashton miała zapewnić w piątek szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego podczas rozmowy na marginesie trwającego w Brukseli nieformalnego posiedzenia szefów dyplomacji państw UE, że Polacy dostaną dobre stanowiska. Sikorski nie chciał komentować "spraw kadrowych". "Mam tylko nadzieję, że jak się okaże, iż Polska zdobędzie kilka ciekawych miejsc, to wycofacie się ze swoich wcześniejszych komentarzy" (że polski rząd słabo negocjuje ws. Polaków w ESDZ - red.) - powiedział na konferencji prasowej. Potwierdził też, że miał okazję rozmawiać w Brukseli z Ashton. "To, co sobie powiedzieliśmy, pozostanie naszą słodką tajemnicą" - dodał. Od dawna wskazywanym faworytem na sekretarza generalnego ESDZ jest francuski ambasador w USA Pierre Vimont, natomiast Niemka Helga Schmid, wysoka urzędniczka w sekretariacie generalnym Rady UE, ma być - obok Polaka - jednym z jego dwóch zastępców. Nowością jest pomysł Ashton, by dołączyć do ścisłego kierownictwa czwartą osobę, tzw. wykonawczego szefa operacyjnego. Ma nim być Irlandczyk David O'Sullivan, obecnie dyrektor generalny w Dyrekcji ds. Handlu Komisji Europejskiej. To odpowiedź na naciski Parlamentu Europejskiego, by w kierownictwie ESDZ był przedstawiciel KE, tak by służba nie była zdominowana tylko przez kraje członkowskie i zachowała tzw. wspólnotowy charakter. Sikorski apelował o umiar w apetytach Polaków na stanowiska w mniej atrakcyjnych dla Polski placówkach dyplomatycznych ESDZ. "Pan prezes Jarosław Kaczyński, kiedy był premierem, krytykował, że jak Polak dostaje stanowisko z dużą pensją w UE, to to jest dobre. I tutaj w pewnym sensie się z nim zgadzam, bo uważam, że dobre by było, gdyby Polacy uzyskali wpływ w tych miejscach na świecie, gdzie Polska ma interesy. A tam, gdzie Polacy na zasadach indywidualnego sukcesu uzyskają stanowiska w bardziej egzotycznych miejscach, to będę im gratulował, ale niekoniecznie się cieszył, bo wykształcenie dyplomaty i zdobycie doświadczenia to spory koszt" - powiedział. Szef polskiej dyplomacji poinformował też, że rozważa zaproponowanie ustawy o stworzeniu akademii dyplomatycznej w Warszawie na bazie ustawowej. "Ona już istnieje przy Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, ale być może potrzebuje mocniejszej podstawy oraz wzmocnienia finansowego i kadrowego" - powiedział. ESDZ ma osiągnąć zdolność operacyjną 1 grudnia, w pierwszą rocznicę wejścia w życie ustanawiającego ją Traktatu z Lizbony. Ta nowa quasi-instytucja z ponad 130 ambasadami na świecie ma zapewnić UE spójny i silny głos na arenie międzynarodowej.