Prace nad sankcjami przeciwko odpowiedzialnym za represje wobec pokojowych demonstrantów i fałszerstwa wyborcze na Białorusi trwają od połowy sierpnia. Od tego czasu przedstawiciele państw członkowskich mieli kilkakrotnie okazję, by rozmawiać nad tym, kto powinien być objęty restrykcjami. Każdy z krajów ma możliwość zaproponowania własnych nazwisk wraz z dowodami na to, że dane osoby ponoszą odpowiedzialność za przemoc czy fałszerstwa. Twarda dokumentacja jest konieczna, by po podjęciu decyzji o restrykcjach, można było ją obronić w razie zaskarżenia przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. Z informacji, jakie PAP zebrała z kilku niezależnych źródeł dyplomatycznych, wynika, że zdecydowanie za objęciem sankcjami Łukaszenki opowiadają się Litwa, Łotwa i Estonia. Kraje te, nie czekając na decyzję UE nałożyły w poniedziałek swoje własne restrykcje na 30 przedstawicieli władz Białorusi, w tym Łukaszenkę. Wolą dialog Unijna lista ma być skromniejsza i na razie liczyć 17 nazwisk. Większość krajów członkowskich jest przeciwna umieszczania na niej prezydenta Białorusi. "Skoro namawiamy do dialogu, to warto, żeby utrzymywać do niego drzwi otwarte" - powiedział PAP jeden z dyplomatów. Według niemieckiego dziennika "Die Welt" Berlin i Paryż uzasadniają wyłączenie z listy Łukaszenki koniecznością utrzymania za wszelką cenę kanałów łączności z przywódcą Białorusi, które zostałyby przez ewentualne sankcje przerwane. Zrozumienie dla takiej argumentacji słuchać też ze strony polskich dyplomatów. Przeciwnicy łagodniejszego podejścia do białoruskiego prezydenta przypominają, że był on wcześniej na liście sankcyjnej UE, a potem nawet jak został z niej zdjęty nie przyjmował zaproszeń i nie jeździł na Zachód. Teraz - mówią dyplomaci z krytycznie nastawionych państw - objęcie go sankcjami nie zamknęłoby drogi do rozmów. Apel Litwy Szef litewskiego MSZ Linas Linkeviczius zaapelował w artykule zamieszczonym w Politico, by UE definitywnie stwierdziła, że od 9 sierpnia Łukaszenka jest byłym prezydentem Białorusi i że jego działania są niezgodne z prawem i niedopuszczalne w Europie. Przedstawiciele polskich władz - jak podają źródła PAP - wskazują, że ważne jest, żeby sankcje były przyjęte szybko. Z nieoficjalnych informacji wynika, że mają one być zatwierdzone na poziomie ambasadorów w połowie miesiąca. W środę na posiedzeniu stałych przedstawicieli przy UE padł wniosek do gabinetu szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela, by sprawa Białorusi kolejny raz trafiła na szczyt UE. Przywódcy państw i rządów mają zjechać do Brukseli 24-25 września, głównie po to, by dyskutować o Turcji i unijnej odpowiedzi na jej działania na Morzu Śródziemnym. W odpowiedzi na nową falę zatrzymań na Białorusi UE po raz kolejny wezwała w środę władze tego kraju do zaprzestania represji i zwolnienia więźniów. Z Brukseli Krzysztof Strzępka