Francuska gazeta piórem Piotra Smolara, swojego specjalisty od spraw Europy Wschodniej, analizuje sytuację w państwie ukraińskim po wyborach prezydenckich. Ich zwycięzcą został w drugiej turze, 7 lutego, lider prorosyjskiej Partii Regionów, który pokonał premier Julię Tymoszenko. Ta ostatnia oskarżyła swojego rywala o fałszerstwa wyborcze; ukraiński Wyższy Sąd Administracyjny oddalił jednak te zarzuty. Smolar zwraca uwagę, że Janukowycz, polityk "bez charyzmy, bez programu ani nawet większości parlamentarnej", obejmuje władzę na Ukrainie w momencie, gdy kraj ten jest w "opłakanym stanie". Nie uchwalony jeszcze budżet na ten rok, zawieszona pomoc dla Ukrainy ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), wszechobecna korupcja i biurokracja - wylicza komentator "Le Monde". "Na szczęście jedna z obietnic pomarańczowej rewolucji została dotrzymana: wolność wypowiedzi (na Ukrainie) nie ma odpowiednika w żadnym innym kraju byłego ZSRR" - tonuje ten czarny obraz dziennikarz "Le Monde". Zdaniem Smolara, mimo wyraźnie prorosyjskiego nastawienia nowego prezydenta, Ukrainie nie grozi bycie "rosyjską przybudówką". "Janukowycz nie będzie biernym wasalem Moskwy, która ma już duże problemy, by porozumieć się z białoruskim prezydentem Aleksandrem Łukaszenką" - twierdzi komentator. W jego opinii, nowy ukraiński prezydent "nie reprezentuje interesów Moskwy, ale regionu Donbasu (we wschodniej Ukrainie) i jego przemysłowców". Analityk "Le Monde" zadaje sobie też pytanie, czy po lutowych wyborach Ukraina oddali się od Unii Europejskiej. "W rzeczywistości integracja z UE pozostaje odległą perspektywą z odmiennych powodów, niż wybór na prezydenta tego kraju Wiktora Janukowycza. Europejczycy i międzynarodowe organizacje finansowe (Bank Światowy) zmęczyły się nieodpowiedzialnością ukraińskich polityków i brakiem władzy w Kijowie" - podkreśla Smolar. Jego zdaniem, wina leży jednak także po stronie unijnej. "Skrępowana wewnętrznymi podziałami, UE nie zdecydowała jeszcze, czym ma być dla niej Ukraina. Osłoną wobec Rosji? Przyszłym sojusznikiem wojskowym w NATO? Szczególnym partnerem gospodarczym, bogatym w słynne czarnoziemy i przemysł metalurgiczny? Przyszłym członkiem (UE), po przyjęciu do Wspólnoty państw bałkańskich?" - pyta retorycznie autor artykułu w "Le Monde". "Ogarnięta obsesją Rosji, jej surowców naturalnych i rynków, Unia Europejska nie wypracowała jeszcze własnej strategii wobec Ukrainy" - ubolewa Smolar.