Dotknięta głębokim kryzysem i prawie 18-procentowym bezrobociem Hiszpania ma ambicje zbudowania podstaw "trwałego" pobudzenia gospodarczego w UE, poprzez większą niż dotychczas koordynację polityk gospodarczych państw członkowskich. Madryt chce też kontynuować po Szwedach politykę na rzecz rozszerzenia UE: pchnąć naprzód negocjacje z Turcją, zakończyć negocjacje akcesyjne z Chorwacją, rozpocząć z Islandią i przybliżyć do UE Bałkany Zachodnie z naciskiem na Serbię. Przede wszystkim jednak od Hiszpanii oczekuje się, że wyznaczy nowy styl sprawowania rotacyjnej, półrocznej prezydencji sprawowanej przez kraje członkowskie. Madryt przejmuje bowiem przewodnictwo po Sztokholmie w zupełnie nowej sytuacji. Wraz z wejściem w życie Traktatu z Lizbony 1 grudnia, UE ma bowiem stałego przewodniczącego Hermana Van Rompuya i szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton. A to oznacza, że najbardziej widoczna i prestiżowa polityka zagraniczna nie jest już domeną prezydencji rotacyjnej, ale właśnie Van Rompuya i Ashton. Jeśli na Kaukazie czy w innym zakątku świata wybuchnie nowy konflikt, to głos w imieniu Unii zabiorą właśnie oni, a nie hiszpański premier Jose Luis Zapatero. Przynajmniej tak przewiduje Traktat z Lizbony. Hiszpania ma kierować pracami w politykach sektorowych, a więc przygotowywać posiedzenia ministrów ds. rolnictwa, transportu czy zatrudnienia. - Zapewniam, że nie ma z naszej strony woli, by konkurować. Są dwie nowe osobistości w UE, które mają pchnąć UE do przodu, a my będziemy skromni, dyskretni, pracowici i pomocni - zadeklarował niedawno w Brukseli szef hiszpańskiego MSZ Miguel Moratinos, prezentując w Brukseli priorytety Hiszpanii. Hiszpański rząd zdaje sobie sprawę, że będzie musiał wypracować relacje między prezydencją a nowym stałym przewodniczącym Rady Europejskiej. Wdrożenie Traktatu z Lizbony i nowych instytucji, które "pomogą Europie przejść transformację", to zresztą główny oficjalny priorytet nowej prezydencji. Moratinos zapewnił, że "Hiszpania będzie respektować Traktat z Lizbony", a więc to Van Rompuy będzie przewodniczył szczytom UE z USA, Rosją czy Ameryką Łacińską. - Podczas szczytów, które będą się odbywać w Hiszpanii, Zapatero jako gospodarz zasiądzie koło Van Rompuya, ale to Van Rompuy będzie przewodniczył - sprecyzował Moratinos. Podobnie ma być podczas odbywających się w Brukseli szczytów przywódców państw UE. Będzie nimi kierował Van Rompuy i to on będzie zdawał relację dziennikarzom na konferencjach prasowych po szczytach, a Zapatero się dołączy "tylko jeśli Van Rompuy uzna to za wskazane". Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną, to zgodnie z traktatem UE i deklaracją Moratinosa "rządzić będzie Ashton". Ale Madryt liczy, że "pomoże" Ashton, zwłaszcza jeśli chodzi o regiony, gdzie Hiszpanie mają z powodów historycznych silne wpływy, jak Ameryka Łacińska, Karaiby, Maghreb czy Bliski Wschód. Hiszpanie liczą zwłaszcza na pobudzenie powołanej za francuskiego przewodnictwa "Unii dla Śródziemnomorza", której dotychczas nie udało się rozwinąć z powodu konfliktu na Bliskim Wschodzie. Ponadto Madryt liczy na podpisanie porozumienia o współpracy UE z Kubą, co jednak mogą zablokować inne państwa, jak Czechy czy Szwecja, uzależniające zacieśnianie więzi z komunistyczną wyspą od poprawy sytuacji w dziedzinie praw człowieka. Hiszpanie ogłosili, że przez najbliższe pół roku będą im przyświecać dwie zasady: innowacyjność i równość. Innowacyjność ma się przejawiać w wychodzeniu z kryzysu gospodarczego, "tak by zapewnić stały rozwój, wzrost zatrudnienia i konkurencyjności gospodarki" oraz przyjęcie "następczyni" Strategii Lizbońskiej. Równość ma dotyczyć przede wszystkim równych praw obywateli UE i przejawiać się między innymi przystąpieniem w tym półroczu do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, dzięki uzyskaniu w Traktacie z Lizbony osobowości prawnej przez UE. Hiszpania chce się też zmierzyć ze zjawiskiem dyskryminacji kobiet i zapowiada "wiele propozycji w kwestii przemocy wobec kobiet, która wciąż jest problemem w UE".