Z tego powodu Polska dążyła do zablokowania dyrektywy. Minister tłumaczyła sprzeciw Polski tym, że dyrektywa daje prawo pacjentom w kraju wyboru lekarza czy ośrodka zdrowia niezależnie od tego, czy ma on podpisany kontrakt z NFZ, czy nie. NFZ w każdym wypadku musiałby zwracać koszty, na co nie ma wystarczająco dużo pieniędzy. - Przyjęcie w takim kształcie tej dyrektywy powoduje, że każdy, kto miałby ochotę na wizytę w prywatnym gabinecie, niekoniecznie raz w tygodniu, nakładałby na płatnika (NFZ) obowiązek zwrotu kosztów leczenia - powiedziała Kopacz. A tego jej zdaniem nie wytrzymałby finansowany ze składek podatników fundusz NFZ w wysokości 57 mld zł. Wyraziła żal, że na posiedzeniu ministrów w Luksemburgu, Polsce nie udało się utrzymać mniejszości blokującej, by uniemożliwić zawarcie porozumienia w pierwszym czytaniu. Kopacz wyraziła nadzieję na wniesienie poprawek w pracach legislacyjnych w Parlamencie Europejskim. Polska nie protestowała natomiast przeciwko tym zapisom dyrektywy, które dają pacjentom prawo do korzystania z usług medycznych za granicą, z zastrzeżeniem, że zwrot kosztów jest ograniczony do wysokości kosztów danej procedury medycznej w kraju.