Część konserwatywnych posłów zagłosowała wraz z opozycją przeciw pomysłom swojego premiera, twierdząc, że ustawa w wersji forsowanej przez gabinet Davida Camerona pozwoli na wydanie milionów funtów z podatków na prounijną propagandę. Teraz rząd będzie musiał przyjąć bardziej restrykcyjne ograniczenia dotyczące udziału administracji w kampanii przedreferendalnej. Referendum to realizacja obietnic, jakie David Cameron złożył eurosceptykom, domagającym się, by Brytyjczycy zdecydowali o swojej przyszłości w Unii. Sam Cameron podkreśla, że wspólnota jest dla Londynu wartością, ale trzeba zmienić zasady, w oparciu o które działa. Do tej pory sondaże wskazywały, że w przypadku głosowania, Wielka Brytania pozostanie częścią Unii, ale kryzys imigracyjny powoli zmienia nastroje na Wyspach. Obecnie ponad połowa Brytyjczyków opowiada się za opuszczeniem Unii Europejskiej. Jeszcze w lipcu sondaże dawały 8-procentową przewagę zwolennikom pozostania w Unii, ale gdyby obiecane referendum rozpisać jutro, przeciwnicy zdobyliby 51 proc. Sondaż, przeprowadzony został na zlecenie gazety niedzielnej "Mail on Sunday" przez instytut Survation. Instytut ten jako jedyny trafnie zdiagnozował opinie brytyjskiego elektoratu w przeddzień wyborów powszechnych w maju.