Rozpatrywane są dwa scenariusze unijnej misji. Jej żołnierze mieliby albo zabezpieczać lotnisko w stolicy Republiki Środkowafrykańskiej, by odciążyć francuskie wojska, albo chronić główną drogę prowadzącą do Kamerunu. Mandat misji obejmowałby ochronę ludności cywilnej i zagwarantowanie, że pomoc humanitarna dotrze do najbardziej potrzebujących. W grupie unijnych krajów, które zadeklarowały udział w misji jest Polska. Potwierdził to na szczycie w Brukseli pod koniec grudnia premier Donald Tusk. - Tam może rozpętać się piekło tak jak w kilku innych miejscach na świecie - szef rządu wskazywał na zagrożenie terrorystyczne i tłumaczył zaangażowanie Polski. To samolot transportowy Hercules C-130 i 50 żołnierzy. - Ta liczba związana jest z potrzebą technicznej i logistycznej obsługi sprzętu, który tam wyślemy - dodał premier. Oprócz Polski pomoc Francji obiecały także Belgia, Niemcy, Hiszpania i Wielka Brytania. Jeśli dziś unijni ambasadorowie dadzą zielone światło na wysłanie misji wojskowej do Republiki Środkowoafrykańskiej, to decyzja w tej sprawie może zapaść na najbliższym spotkaniu unijnych ministrów spraw zagranicznych 20 stycznia. Wtedy też kraje członkowskie ustalą kto, jaki sprzęt i ilu żołnierzy wyśle w rejon konfliktu.