Tym samym przywódcy ulegli w sprawie zmian traktatu Niemcom. Choć jeszcze przed szczytem większość krajów była temu niechętna, po północy w piątek przywódcy UE byli już zgodni by przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, do czasu kolejnego szczytu w grudniu br., opracował propozycje "ograniczonych zmian traktatowych" - tak, by stworzyć podstawy prawne stałego antykryzysowego mechanizmu ratowania krajów strefy euro. Wszystko po to by po kryzysie greckim bardziej skonsolidować strefę euro. - Nie chodzi o otwarcie Traktatu z Lizbony i nowe negocjacje. To będą drobne zmiany do traktatu, które musimy opracować do grudnia - powiedział na konferencji prasowej na zakończenie pierwszego dnia szczytu Van Rompuy. Kwestię, czy zmiany traktatowe obejmą także odbieranie głosu niesubordynowanym krajom, pozostawiono otwartą. Zgodnie z projektem wniosków końcowych szczytu, Van Rompuy ma sprawdzić taką możliwość. Dyplomaci spekulują, że postulat zawieszania prawa głosu to tylko taktyka Angeli Merkel i w ostateczności niemiecka kanclerz odstąpi od niego w grudniu, kiedy uzyska zgodę na wpisanie do traktatu mechanizmu dla strefy euro, który de facto byłby zgodą na "kontrolowane bankructwo" danego kraju i restrukturyzację długu. Zmiany traktatu mają być ratyfikowane w krajach UE do połowy 2013 r. Na wniosek premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona, niespodziewanie na szczycie pojawił się temat budżetu UE. Brytyjski premier przekonał pozostałych, że należy ograniczyć wzrost wydatków na unijnym poziomie, zwłaszcza, że rządy tną wydatki publiczne u siebie. "Uznaliśmy za kluczowe, by budżet UE oraz nowe wieloletnie ramy budżetowe (po 2013 roku - red.) odzwierciedlały wysiłki konsolidacyjne podejmowane przez kraje członkowskie, by przywrócić deficyt i dług na bardziej zrównoważoną ścieżkę" - odczytał uzgodniony tekst Van Rompuy. Zdaniem premiera Donalda Tuska, Brytyjczycy upierają się aby podczas dyskusji o nowej perspektywie finansowej UE brać pod uwagę fakt, że Europa jest w kryzysie i trzeba oszczędzać. - I to jest z jednej strony sensowny punkt widzenia, a z drugiej strony my dołożyliśmy ten swój argument, że trzeba oszczędzać, ale równocześnie trzeba dbać o cele rozwojowe, jakim budżet europejski ma służyć - powiedział. Polska obawia się bowiem, że postulat brytyjski będzie de facto oznaczać redukcję unijnej kasy, której Polska jest beneficjentem. - To są takie klasyczne zapasy między tymi, którzy więcej dają a tymi, którzy więcej biorą, między bogatszymi i biedniejszymi - klasyka europejska, ale dramatyzmu nadaje sytuacja kryzysowa - powiedział premier. Brytyjski premier przekonał też 10 innych państw (w tym Niemcy, Francję i Holandię) do deklaracji, że już przyszłoroczny budżet UE nie powinien wynieść więcej niż 126 mld euro, czyli o 4 mld mniej niż chce Parlament Europejski. Od tego uzależnił poparcie Londynu dla zmiany traktatu. Ostatecznie już pierwszego dnia szczytu przyjęto założenia bezprecedensowej w historii Unii reformy gospodarczo-walutowej, zawarte w raporcie z zakończonych po 10 miesiącach prac grupy Van Rompuya. By usprawnić proces zmiany traktatu, rozważana jest "uproszczona metoda rewizji", bez organizowania w tym celu Konwentu i udziału Parlamentu Europejskiego. Domagając się zmian traktatu Niemcy miały silny argument. Rząd w Berlinie poparł w maju utworzenie specjalnego funduszu dla ratowania krajów strefy euro o wartości 750 mld euro, którego główny ciężar poniosłyby właśnie Niemcy. Ale mechanizm ten wygasa za trzy lata. W dodatku niemiecki Trybunał Konstytucyjny może go zakwestionować (wyrok spodziewany jest w przyszłym roku) gdyż Traktat z Lizbony nie zezwala wprost na ratowanie bankrutującego kraju przez partnerów. Raport Van Rompuya zakłada przede wszystkim wzmocnienie unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu. Niesubordynowanym członkom strefy euro będą groziły sankcje finansowe w ramach procedury nadmiernego deficytu. Jednak będą nakładane dopiero po wykorzystaniu przez kraj półrocznego okresu na rozpoczęcie naprawy finansów. Dopiero na samym końcu pierwszego dnia szczytu odbyła się dyskusja w sprawie odliczania od długu i deficytu finansów publicznych kosztów przeprowadzonej reformy emerytalnej, co postulowała Polska w imieniu 9 państw członkowskich. - Zdecydowaliśmy, że do grudnia przeegzaminujemy jak koszty reformy wdrażać w Pakcie Stabilności i Wzrostu - powiedział Van Rompuy.