W rozmowie z Magdaleną Gwóźdź-Pallokat dla Deutsche Welle, niemiecki przedsiębiorca podzielił się przewidywaniami co do akcji ratunkowej łodzi podwodnej Titan. Jego zdaniem szanse na uratowanie członków załogi praktycznie nie istnieją. - Towarzyszą mi bardzo złe przeczucia. Niestety, jestem zdania, że czas się skończył. Zakładając, że jeśli tlenu wystarczy jeszcze na kilka godzin, to nawet gdyby osoby te zostały teraz znalezione, akcja ratunkowa będzie wymagała czasu. Dlatego według mnie czasu już nie ma - podkreślił. - Jeszcze do wczorajszego wieczora mówiłem, że nadzieja umiera ostatnia, ale teraz już nie mam nadziei. Mówi się o 92, 96 godzinach, na które wystarcza tlenu na pokładzie w normalnej sytuacji, ale tu mamy sytuację niezwykle stresującą i nie wiemy, jak ludzie się w niej zachowają. O ile mogę założyć, że osoby z załogi są w stanie zachować spokój, o tyle nie wiem, czy goście na pokładzie potrafią w takiej sytuacji zrobić to samo; czy nie będą nerwowi, czy nie będą potrzebować więcej tlenu. To wszystko pytania, na które nikt teraz nie potrafi odpowiedzieć - stwierdził. Zdaniem ekspertów, tlen na pokładzie Titana skończył się około godziny 13 czasu polskiego. Do akcji poszukiwawczej włączono m.in. podwodnego robota Victor 6000. Maszyna ma unikalną możliwość nurkowania głębiej niż wrak Titanica. Arthur Loibl zapytany został także o możliwe skutki awarii. Wiadomo bowiem, że kontakt z załogą urwał się kilka chwil po rozpoczęciu zanurzania. - Według mnie system elektryczny całkowicie zawiódł. A to oznacza, że nie mogli manewrować, nie mogli też wysyłać żadnych sygnałów i prawdopodobnie w ogóle nie wiedzą, gdzie się znajdują. W takiej sytuacji zawodzą wszelkie urządzenia. Kontakt z osobami na pokładzie urwał się po półtorej godziny, łódź nie zdążyła w tym czasie zapewne zejść na dno - stwierdził. "Nie powtórzyłbym tego" Niemiecki biznesmen przyznał w rozmowie, że choć był uczestnikiem podobnej wyprawy w 2021, to jednak nie zdecydowałby się na kolejną taką podróż. - Z dzisiejszej perspektywy muszę powiedzieć, że nie powtórzyłbym tego. Brałem udział w jednej z najbardziej udanych obserwacji wraku Titanica. Wróciłem z tej podróży cały i zdrowy, choć też mieliśmy problemy techniczne. Nie, nie zrobiłbym tego ponownie - mówił. Loibl zwrócił uwagę, że jednym z najtrudniejszych do zaakceptowania elementów w takiej wyprawie, jest brak możliwości jakiejkolwiek reakcji. - Jest się przygotowanym w tym sensie, że wiesz, jak wejść na pokład tej łodzi, ale już na nim będąc, nie możesz nic zrobić. Trzeba całkowicie zdać się na zespół. Jeśli znajdziesz się na powierzchni wody, nie jesteś też w stanie wyjść ze środka. Jesteś zamknięty od zewnątrz, nie ma więc żadnej możliwości, by się stamtąd wydostać - podsumował. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!