W procesie tym oskarżone są trzy osoby z bliskiego otoczenia Berlusconiego, oskarżone o nakłanianie do prostytucji. Takie zarzuty postawiono organizatorom rozwiązłych przyjęć, znanych pod nazwą bunga bunga, którzy werbowali młode kobiety. Na ławie oskarżonych zasiedli: wieloletni przyjaciel byłego premiera i magnata finansowego, były dziennikarz informacyjny jego telewizji Emilio Fede, impresario gwiazd Lele Mora i była radna z Lombardii, niegdyś higienistka dentystyczna Berlusconiego Nicole Minetti. W osobnym procesie sądzony jest były premier, oskarżony o korzystanie z prostytucji nieletnich i nadużycie urzędu. Przed sądem potwierdzenie znalazły w piątek słowa Berlusconiego z kwietnia tego roku. Powiedział on wówczas dziennikarzom: "Utrzymuję te dziewczyny, bo mają zrujnowane życie przez ten proces". Składając zeznania młode modelki i tancerki, które regularnie uczestniczyły w zabawach w posiadłości w Arcore przed kilkoma laty, przyznały, że nadal otrzymują czeki od Berlusconiego. Cztery kobiety podały tę samą sumę: 2500 euro miesięcznie, a piąta - 2 tysiące euro, które - jak wyjaśniła - dostaje na studia na uniwersytecie. Marysthell Polanco, cytowana przez włoską prasę, powiedziała przed sądem: "Dostaję 2500 euro co miesiąc, bo znam Silvio Berlusconiego, bo mam córkę i dlatego, że po wybuchu skandalu uznano mnie za prostytutkę". "Gdyby nie ta sprawa, mogłabym pracować i zarabiać znacznie więcej" - dodała. Wszystkie młode kobiety zapewniły, że w czasie zabaw nie dochodziło do prostytucji, a bunga bunga to był tylko "żart". Sobotnie gazety relacjonują, że inna uczestniczka zabaw, Aris Espinoza, zapytana przez prokuratora o to, czy pieniądze po tych przyjęciach "spadały jej z nieba", odparła: "Można tak powiedzieć". Wcześniej okazało się, że utrzymywane do tej pory przez Berlusconiego uczestniczki przyjęć, które są przedmiotem obu procesów i które on sam nazywa "eleganckimi kolacjami", otrzymywały kosztowne prezenty na urodziny, czeki do 10 tysięcy euro, samochody.