- Niech żyje wolna Katalonia - to pierwsze słowa Carlesa Puigdemonta, który w czwartkowy poranek pojawił się przed siedzibą katalońskiego parlamentu. Legislatura bogatego regionu Hiszpanii wybiera nową większość, kierowaną przez szefa regionalnych struktur socjalistów (PSC) Salvadora Illę. Wokół budynku zgromadziło się blisko trzy tysiące zwolenników odłączenia się Katalonii od reszty kraju. - Prawo do samostanowienia należy do ludu, jest prawem zbiorowym. Nie dajmy się zwieść, zorganizowanie referendum nie jest i nigdy nie będzie przestępstwem. Siedem lat temu głosowało ponad dwa miliony obywateli - mówił Puigdemont. Carles Puigdemont uderza w Madryt: Po referendum trwały represje Były szef ruchu separatystycznego przekonywał, że "po zwycięstwie w referendum w 2017 roku" trwały "zaciekłe represje". - Nie jesteśmy zainteresowani byciem w kraju, w którym przepisy dotyczące amnestii nie przewidują amnestii (...). Z bycia Katalończykiem zrobili rzecz podejrzaną - dodał. Hiszpańskie media - powołując się na przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości - wskazują, że Puigdemont może wkrótce zostać zatrzymany przez policję. Świadomy tego jest sam zainteresowany i wielokrotnie o tym wspominał w swoich mediach społecznościowych. Po przemowie polityk zszedł ze sceny i... zniknął. Liderzy partii Junts weszli już do budynku parlamentu, gdzie sformowana ma zostać nowa większość. Krótko przed południem policja wszczęła poszukiwania byłego premiera Katalonii. Funkcjonariusze rozpoczęli kontrole na kilku trasach wyjazdowych z Barcelony w ramach akcji "Klatka", aby zlokalizować Puigdemonta. Carles Puigdemont w kwietniu przeniósł się z Belgii do francuskiej miejscowości Elna. Polityk nie zrezygnował z aktywności publicznej i w połowie maja uzyskał mandat w wyborach samorządowych do katalońskiego parlamentu. Wątpliwości wokół lidera separatystów. Miał być finansowany przez Kreml Pod koniec tego samego miesiąca hiszpańska niższa izba parlamentu uchwaliła ustawę o amnestii obejmująca katalońskich separatystów. Na mocy przyjętej legislacji uniewinnione miały zostać osoby skazane lub ścigane za nieudane próby uzyskania niepodległości przez region podczas referendum w 2017 roku. Jednak - jak deklarują sędziowie prowadzący sprawy przeciwko Puigdemontowi - ten mechanizm nie obejmie byłego premiera. Wątpliwości wokół Puigdemonta jest więcej - oprócz próby odłączenia Katalonii od Hiszpanii - mnożą się doniesienia o jego relacjach z Kremlem. Według madryckiego dziennika "El Debate", który dotarł do akt śledztwa byłego premiera regionu, Moskwa miała mu przekazać 10 milionów dolarów na "wszystkie wydatki" po ucieczce z kraju. Dodatkowo w 2017 roku - tuż przed referendum - Kreml oferował aż 500 mld dolarów gwarancji w przypadku oderwania się regionu od Hiszpanii. Jak pisaliśmy w Interii, kierowana przez Puigdemonta partia Junts jest kluczowa dla utrzymania się u władzy obecnego rządu Hiszpanii Pedro Sancheza. To dzięki poparciu siedmiu posłów tego ugrupowania Kongres Deputowanych, niższa izba hiszpańskiego parlamentu, udzielił w listopadzie wotum zaufania premierowi. Źródło: "El Pais", Reuters ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!