Marek zwróciła uwagę, że Polska od lat przyjmuje wielu muzułmanów starających się od status uchodźcy; przed wydarzeniami na Ukrainie, stanowili oni ponad 90 proc. tych, którzy ubiegali się w Polsce o ochronę międzynarodową. Według niej obawy społeczne związane z planowanym przyjęciem przez Polskę uchodźców z Syrii i Erytrei, w tym również muzułmanów, są nieuzasadnione. "Uchodźców przyjmujemy od 1991 r. Z raportu Urzędu do Spraw Cudzoziemców wynika, że w ciągu sześciu miesięcy br. wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce złożyło 4 tys. 199 osób, 80 proc. z tych wniosków złożonych było po raz pierwszy; 90 proc. dotyczyło osób narodowości czeczeńskiej. W tym samym okresie szef UdSC wydał 4,8 tys. decyzji, a status uchodźcy otrzymała garstka ludzi - m.in. 27 osób z Syrii, 15 z Egiptu, 12 bezpaństwowców" - powiedziała Marek. Zaznaczyła, że w Polsce średnio 10 proc. osób ubiegających się o ochronę międzynarodową (czyli o status uchodźcy), ochronę uzupełniającą czy zgodę na pobyt z powodów humanitarnych - taką ochronę dostaje. W lipcu Polska zadeklarowała przyjęcie 2 tys. uchodźców z Syrii i Erytrei. "2 tys. to nie liczba uchodźców, którzy u nas zostaną. Oni zostaną tu być może przez pewien czas, do momentu zapadnięcia decyzji o przyznaniu im lub odmowie przyznania im statusu uchodźcy" - powiedziała Marek. Zastrzegła równocześnie, że sama procedura - decyzja, ewentualne odwołanie - w przypadku rekordzistów może trwać nawet kilka lat. W jej ocenie wyznawana religia - jak pokazują przykłady Czeczenów - nie jest też problemem w integracji z Polakami. Ważniejsze są kwestie finansowe, niemożność wykonywania wyuczonego zawodu - co może rodzić frustracje i nieznajomość prawa. "Od siedmiu lat zajmujemy się wsparciem integracji imigrantów i uchodźców. Jeśli chodzi o Czeczenów, ta integracja wygląda dobrze w przypadku dzieci. Chodzą do szkoły, uczą się języka polskiego, jak się je spotyka się po 10 latach, to niczym nie różnią się od swoich polskich rówieśników. Zdają matury, idą na studia. Dorośli też się integrują, odnajdują się w społeczeństwie. Wiele kobiet pracuje jako pośrednicy kulturowi, mężczyźni pracują na budowach, jako kierowcy. Ale jeśli rodzina jest wielodzietna, to nie jest w zbyt dobrej sytuacji finansowej" - oceniła Marek. Jak dodaje, w przypadku wyznawców islamu, podobnie jak w innych religiach, widoczne są różne stopnie religijnego zaangażowania. "Różnice, które można dostrzec? Dorośli mężczyźni nie chodzą w krótkich spodniach, uczą się arabskiego w ośrodkach, bo muzułmanie modlą się w języku arabskim, nie jedzą wieprzowiny. Kobiety, jeśli pochodzą z rodziny bardzo konserwatywnej, noszą chusty zasłaniające czoło, ale są też muzułmanki, które mają jedynie chustą zasłonięte włosy lub noszą opaskę" - powiedziała Marek. Przyznała, że to może wiązać się z pewnymi problemami np. w szkołach - ale jak zastrzega - niewynikającymi z prób narzucania innym swoich norm. "Przykładowo, dziewczynki z konserwatywnych rodzin nie chcą ćwiczyć na zajęciach WF, bo nie mogą nosić spodni. Chodzi więc o to, by mogły ćwiczyć w spódnicach" - dodała ekspertka. Według niej nadużyciem są też opinie, że uchodźcy chcą jedynie wykorzystywać świadczenia socjalne. "Oni mają problemy z korzystaniem ze świadczeń, które mogą im przysługiwać, bo nie znają prawa, ani swoich praw. Często też muszą pracować poniżej swoich kwalifikacji. Dość dużo jest księgowych lub ekonomistów, którzy muszą wykonywać dużo prostsze prace" - dodała. Pytana o planowane przyjęcie przez Polskę uchodźców z Syrii, Marek podkreśla, że głównym problemem może być konieczność znalezienia wystarczającej liczby osób znających język arabski i polski. "Syria była bardzo otwartym i przyjaznym krajem i sądzę, że podobnie będzie z osobami, które zostaną przyjęte przez Polskę. W przypadku Syryjczyków trzeba będzie jednak szukać asystentów kulturowych z językiem arabskim" - powiedziała.