W niedzielne popołudnie obywatele Armenii niezadowoleni z polityki rządu w Erywaniu ponownie wyszli na ulice by domagać się dymisji premiera Nikoli Paszyniana. Jednocześnie protestujący wybrali już osobę, która ich zdaniem powinna zostać nowym premierem. To zwierzchnik diecezji Tawusz Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego abp. Bagrat Galstanyan. Według obecnego na protestach działacza opozycyjnego Gurgena Melikyana duchowny jest kandydatem wyłonionym w wyniku konsultacji z siłami politycznymi i przedstawicielami ruchów społecznych. Sam Galstanyan nie ukrywa swojej chęci zaangażowania w aktywną politykę. W trakcie przemówienia do tłumu ogłosił, że poprosił swojego zwierzchnika katolikosa Karekina II o zamrożenie jego posługi religijnej. Lider ruchu podkreślił także, że jest to najlepszy moment do rozpoczęcia rozmów na temat politycznej przyszłości kraju. - Dotarliśmy do bardzo ważnego etapu. Zwracam się do Nikoli Paszyniana, od tego momentu mamy temat do dyskusji. Przyszliśmy porozmawiać o twoim pokojowym odejściu, bez wstrząsów - mówił. Masowe protesty w Armenii. Obywatele przeciwni porozumieniu z Azerbejdżanem Protesty w wielu miastach w Armenii trwają nieprzerwanie od 9 maja. Manifestanci są niezadowoleni z zakończenia procesu wytyczania granicy z Azerbejdżanem. Według porozumienia zawartego przez władze w Baku i Erywaniu część armeńskich miejscowości w m.in. regionie Tawusz zostanie włączona w granice Azerbejdżanu. Liderem manifestantów jest zwierzchnik diecezji Tawusz Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego abp. Bagrat Galstanyan. Duchowny otwarcie nawołuje do natychmiastowych zmian w rządzie w Erywaniu, z dymisją premiera włącznie oraz zerwania porozumień z Azerbejdżanem. - Mówię wyraźnie, że przeżywasz (Nikolu Paszynianie - red.) ostatnie dni swojego życia politycznego. Zapamiętaj to dobrze. Mówiłem, że twoja kosa znalazła zupełnie inny kamień (...) Koniec z bezprawiem i łamaniem konstytucji. Poniesiesz pełną odpowiedzialność - stwierdził w trakcie protestów. Według abp. Galstanyana obecnie w Armenii nie ma władzy, która miałaby prawną i moralną legitymację od społeczeństwa. - To wszystko musi się skończyć. Nie może być inaczej - podsumował. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!