Ceremonia pożegnania pułkowników Alaksandra Żuraulewicza i Alaksandra Marfickiego odbyła się w Domu Oficera w Baranowiczach, gdzie obaj mieszkali. W uroczystościach pogrzebowych wzięła udział delegacja polskich wojskowych, m.in. dowódca Sił Powietrznych RP gen. Andrzej Błasik, prawosławny Ordynariusz Wojska Polskiego abp Miron Chodakowski, dyrektor sekretariatu ministra obrony gen. Artur Kołosowski oraz dowódca 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego gen. Tomasz Drewniak - poinformował dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON płk Wiesław Grzegorzewski. Przemawiający na ceremonii żałobnej minister obrony Białorusi Leanid Malcau nazwał zmarłych pilotów "wspaniałymi oficerami, wspaniałymi pilotami, prawdziwymi patriotami i profesjonalistami", którzy "ocalili życie setek ludzi". Malcau podziękował Polakom i ministrowi obrony Bogdanowi Klichowi za to, że "w trudnych minutach wsparli nas, dzieląc nasz ból"- podała niezależna agencja BiełaPAN. Dowódca białoruskich sił powietrznych Ihar Azarionok, który był świadkiem zdarzeń pod Radomiem, powiedział, że piloci zrobili wszystko, by zapobiec tragedii na ziemi. Cytowany przez białoruskie portale internetowe gen. Błasik przekazał wyrazy współczucia rodzinom i bliskim pilotów od siebie, resortu obrony i szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Płk Marficki, zastępca dowódcy zachodniego operacyjno-taktycznego dowództwa Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Białorusi, i płk Żuraulewicz, zastępca dowódcy 61. myśliwskiej bazy lotniczej w Baranowiczach, spoczną na pobliskim cmentarzu w Rusino. W Baranowiczach po ich śmierci ogłoszono dwudniową żałobę. Myśliwiec Su-27 spadł w niedzielę po południu, w czasie pokazu akrobacji podczas drugiego dnia Air Show w Radomiu. Z zapisu rozmowy pilotów z wieżą kontrolną, do którego dotarła TVN24, wynika, że Białorusini chwilę przed katastrofą myśliwca otrzymali polecenie, aby się katapultować. "Su-27 wychodź! Wychodź! Katapultuj się, katapultuj się!!" - tak miały brzmieć ostatnie komendy, które dotarły do lotników. Rzecznik białoruskiego ministerstwa obrony Wiaczesłau Remenczik, cytowany w poniedziałek przez niezależne portale białoruskie, powiedział, że gdy samolot zaczął gwałtownie tracić wysokość, piloci nie katapultowali się, by za cenę własnego życia odprowadzić maszynę poza tereny zamieszkane i w ten sposób uniknąć większej liczby ofiar. Przyczyny zdarzenia bada specjalna komisja. Śledztwo wszczęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a także białoruska prokuratura wojskowa. BEŁTA podała, powołując się na służby prasowe białoruskiego Ministerstwa Obrony, że według wstępnej wersji do katastrofy doszło, ponieważ do silnika dostał się ptak. Niezależne portale białoruskie wskazują na pojawiające się w mediach inne wersje, takie jak błąd pilota czy nieautoryzowana modernizacja samolotu. Pisał o tym w środę rosyjski dziennik "Izwiestija", powołując się na przedstawicieli biura konstrukcyjnego imienia Suchoja, który twierdził, że przyczyną katastrofy Su-27 mogło być nieprawidłowe funkcjonowanie pokładowych urządzeń elektronicznych. Według "Izwiestija", w biurze projektującym samoloty Su uważa się, że wypadek mógł być następstwem przeprowadzanej od dawna na Białorusi modernizacji myśliwców bez współpracy z ich producentem. Wykorzystuje się przy tym nielicencjonowane wyposażenie pokładowe, przeznaczone dla klientów z krajów Trzeciego Świata. - W samolocie nieprawidłowo zadziałała awionika i piloci utracili kontrolę nad pracą silników - cytowała gazeta krążącą wśród konstruktorów opinię.