To jedna z największych demonstracji antyrządowych od czasu proklamowania w 2008 roku niepodległości przez kosowskich Albańczyków, którzy stanowią 90 proc. ludności tej byłej serbskiej prowincji (Serbowie - 10 proc.) Bezpośrednią przyczyną wybuchu protestów była wypowiedź Jablanovicia - nazwał on "dzikusami" Albańczyków, którzy zaprotestowali przeciwko odwiedzinom grupy serbskich turystów w jednym z prawosławnych klasztorów w Kosowie z okazji świąt Bożego Narodzenia. Wznosili okrzyki "nie chcemy tutaj serbskich zbrodniarzy wojennych!". Wprawdzie minister, który jest w rządzie kosowskim reprezentantem serbskiej mniejszości, przeprosił Albańczyków, ale w sobotę doszło do gwałtownych demonstracji przeciwko kosowskiemu premierowi Isa Mustafie. Policja użyła przeciwko demonstrantom gazów łzawiących. Kosowo jest historycznie kolebką serbskiego prawosławia i znajduje się tam wiele historycznych cerkwi i klasztorów.