Opozycyjna polityk wróciła do sali szpitalnej, gdy w piątek na polecenie prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza usunięto z niej zamontowane tam kamery. W ramach protestu Tymoszenko mieszkała od 8 stycznia w pomieszczeniu sanitarnym szpitala kolejowego w Charkowie, gdzie leczona jest ze schorzenia kręgosłupa. - To, co stało się w piątek świadczy o tym, że przez cały okres pobytu w szpitalu nr 5 w Charkowie, wszystkie te urządzenia (kamery) były tam zamontowane w jednym celu: presji psychologicznej i tortur psychicznych (wobec Tymoszenko). Urządzenia te zostały usunięte, jak tylko pojawiła się wola prezydenta Janukowycza - oświadczył Własenko. Kamery z sali szpitalnej Tymoszenko zniknęły po piątkowej konferencji Janukowycza, transmitowanej przez najważniejsze stacje telewizyjne. Janukowycz oświadczył na niej, że nie może komentować sprawy byłej premier, by nie naciskać na sądy, jednak wyraził opinię, że kamery, przez które jest obserwowana, można usunąć. Tego samego dnia Służba Więzienna poinformowała, że kamer już nie ma. W związku z Tymoszenko i również więzionym byłym szefem MSW Jurijem Łucenką pod adresem władz Ukrainy padają oskarżenia o wybiórcze stosowanie prawa wobec przeciwników politycznych. Rozwiązanie tego problemu jest jednym z najważniejszych warunków, stawianych władzom w Kijowie przed oczekiwanym w listopadzie podpisaniem umowy stowarzyszeniowej Ukraina-UE. Sprawa Tymoszenko omawiana była na zakończonym w poniedziałek szczycie unijno-ukraińskim w Brukseli. Prezydent Janukowycz zapewnił na nim, że "Ukraina podejmie wszelkie wysiłki, by wypełnić swoje zadania" wobec UE na czas. Tymoszenko została skazana na siedem lat więzienia za nadużycia, jakich miała się dopuścić w 2009 roku, gdy stojąc na czele rządu ukraińskiego zawarła umowy gazowe z Rosją.