Oświadczenie to padło na konferencji prasowej w Kijowie, gdy Tymoszenko przed kamerami telewizyjnymi złożyła podpis pod wspólną deklaracją Ukrainy i Unii Europejskiej z 9 września w sprawie konfliktu w Gruzji. Na szczycie Ukraina-UE, który odbył się tamtego dnia, strony zapewniły o woli podjęcia działań na rzecz przywrócenia pokoju i stabilności w Gruzji i w regionie. Ze strony Ukrainy deklarację podpisał wówczas prezydent Juszczenko. - Mam nadzieję, że podpisując ten dokument, zrealizowałam wszystkie postulaty (Juszczenki) - powiedziała szefowa rządu. Przypomniała, że parlamentarzyści Bloku Tymoszenko (BJuT) w czwartkowym, wspólnym głosowaniu z prezydenckim blokiem Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) anulowali ustawy, które ograniczyły wcześniej prerogatywy głowy państwa. - Jeśli prezydent, zamiast dążyć do odrodzenia demokratycznej koalicji, zrujnuje teraz parlament, obywatele będą wiedzieć, w jakim celu to uczyniono i kto za to odpowiada - podkreśliła Tymoszenko. Juszczenko tymczasem oświadczył w piątek, że czwartkowe głosowanie przywracające mu kompetencje "nie wzbudza jego zaufania". - Scenariusz, zrealizowany wczoraj w parlamencie jest jednym ze sposobów (Julii Tymoszenko), by pozostawić sobie argumenty na kampanię wyborczą, żeby powiedzieć, iż zrobiliśmy wszystko, by demokratyczna koalicja istniała, ale nie udało się nam z powodu działań drugiej strony (obozu Juszczenki) - powiedział. Juszczenko ponownie ostrzegł, że jeśli w najbliższym czasie nie dojdzie do powstania koalicji, ogłosi wcześniejsze wybory parlamentarne. Wcześniej zapowiadał, że zaakceptuje odrodzenie koalicji z Tymoszenko, jeśli jej ugrupowanie potępi Rosję za działania w Gruzji, a parlament przywróci mu odebrane uprawnienia. Koalicja BJuT z prezydencką NU-LS rozpadła się 2 września. Blok Tymoszenko zawiązał wówczas sojusz z prorosyjską Partią Regionów Ukrainy i komunistami i doprowadził do uchwalenia ustaw znacząco zmniejszających prerogatywy głowy państwa. Parlament uprościł także wtedy procedurę impeachmentu prezydenta. Juszczenko ogłosił wówczas, że widzi w tych krokach "rękę Kremla" i zagroził, że jeśli w parlamencie nie powstanie nowa koalicja, na Ukrainie odbędą się przedterminowe wybory. Według kancelarii prezydenta deputowani mają czas na powołanie nowego sojuszu do piątku.