Zdaniem szefa państwa zadłużenie jest efektem zaniechań ze strony Rady Ministrów, która nie rozliczała się z Rosjanami za dostawy błękitnego paliwa. - Chcę uprzedzić, że takie praktyki prowadzą do kolonizacji Ukrainy - powiedział Juszczenko podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony w Kijowie. W czwartek rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew polecił prezesowi Gazpromu Aleksiejowi Millerowi, aby wyegzekwował od Ukrainy 2,4 mld dolarów długu za dostawy gazu ziemnego z Rosji. - Z długiem Ukrainy trzeba się ostatecznie określić; wyegzekwować go - albo w trybie dobrowolnym, albo przymusowym - oświadczył Miedwiediew na spotkaniu z Millerem na Kremlu. Miedwiediew oznajmił, że w tej sytuacji należy użyć wszelkich środków perswazji, które są możliwe w ramach stosunków rosyjsko- ukraińskich - zarówno kontraktowych, jak i administracyjnych. O roszczeniu rosyjskiego koncernu wobec Ukrainy jako pierwszy wspomniał w środę dziennik "Kommiersant". Według gazety, Gazprom proponuje, by ukraiński Naftohaz zwrócił mu zaległe należności za gaz, nie pobierając opłaty za tranzyt surowca przez Ukrainę na Zachód w ciągu następnych 14 miesięcy. Naftohaz zaprzeczył w czwartek, jakoby był zadłużony wobec Gazpromu. Wiceprezes ukraińskiego koncernu Wołodymyr Trikolicz przyznał zarazem, że Naftohaz ma zadłużenie wynikające z rozliczeń z pośrednikiem w handlu gazem między Rosją a Ukrainą - spółką RosUkrEnergo (RUE), należącą do Gazpromu i ukraińskiego biznesmena Dmytra Firtasza. Trikolicz oszacował dług na 1,27 mld dolarów. Zapewnił też, że zadłużenie to jest stopniowo spłacane, a kolejne raty wpływają na konta RUE regularnie co miesiąc. Podobne spory między Rosją i Ukrainą doprowadzały w przeszłości do przykręcania przez Moskwę kurka z gazem dla Kijowa, co odbijało się na dostawach paliwa do Europy.