- W Prokuraturze Generalnej mówi się, że Janukowycz wydał jej kierownictwu osobiste polecenie znalezienia jakichkolwiek podstaw, by w ciągu 3-4 miesięcy wsadzić mnie do więzienia - oświadczyła Tymoszenko. Była premier otrzymała wezwanie do prokuratury we wtorek. W środę pokazała dziennikarzom dokument, na którym wskazano wyłącznie numer śledztwa, bez podania, czego ono dotyczy. Wcześniej zastępca prokuratora generalnego Witalij Szczotkin wyjaśnił w gazecie "Siegodnia", że Tymoszenko figuruje w prowadzonym przez prokuraturę śledztwie jako podejrzana. Tymczasem, według anonimowego źródła dziennika w prokuraturze, chodzi o śledztwo z 2003 roku, dotyczące próby wręczenia łapówki sędziom Sądu Najwyższego. Tymoszenko miała przekazać pośrednikowi 125 tys. dolarów, "dzięki którym więzieni członkowie rodziny Tymoszenko mieli opuścić areszt". Mowa o mężu Tymoszenko, Ołeksandrze, aresztowanym w 2000 roku pod zarzutem niegospodarności w kierowanej przez ich małżeństwo firmie Zjednoczone Systemy Energetyczne. Po opuszczeniu prokuratury w środę była premier potwierdziła, że śledztwo rzeczywiście dotyczy tej sprawy. - Została ono umorzone przez (byłego prezydenta Leonida) Kuczmę, ponieważ wyglądała całkowicie absurdalnie, nawet dla sprzedajnych sądów - oświadczyła. Tymoszenko poinformowała jednocześnie, że w środę otrzymała w prokuraturze wezwanie na kolejne przesłuchanie, które ma się odbyć 17 maja, pierwszego dnia wizyty na Ukrainie prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa. Oczekuje, że tego dnia otrzyma zakaz opuszczania miejsca zamieszkania. - Nie ma w tym żadnego przypadku. 17 maja planowane jest podpisanie niedopuszczalnych umów, oddających (Rosji) wszystkie ukraińskie monopole państwowe. 17 maja Janukowycz chce także pokazać (Miedwiediewowi), jak potrafi rozprawić się z opozycją - powiedziała Tymoszenko. Była szefowa rządu, która określa się dziś mianem przywódczyni zjednoczonej, prozachodniej opozycji ukraińskiej, stara się obecnie wywołać na Ukrainie protesty, wymierzone w prorosyjską politykę Janukowycza. We wtorek przed parlamentem w Kijowie doszło do kolejnej demonstracji niezadowolonych przede wszystkim ze zgody prezydenta na pozostawienie na Ukrainie co najmniej do 2042 roku rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.