"Dzisiejszy dzień jest dla mnie bardzo ważny. Jestem szczęśliwa, że ETPCz uznał moje aresztowanie i uwięzienie za nielegalne" - napisała Tymoszenko w komunikacie. Jest ona zdania, że Trybunał swą decyzją uznał ją za więźnia politycznego. "Europejski Trybunał Praw Człowieka potwierdził, że doszło wobec mnie do naruszenia 18. artykułu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i faktycznie uznał mnie za więźnia politycznego. Na Ukrainie, niestety, istnieje głęboka tradycja prześladowań politycznych" - głosi oświadczenie byłej premier, umieszczone na jej stronie internetowej. Tymoszenko podkreśliła też, że polityczny powód jej aresztowania wskazuje na to, że wszystkie inne sprawy wszczęte przeciwko niej, oświadczenia prokuratorów, za rzuty i wszelkie oskarżenia są "bezprawne, kłamliwe i niesprawiedliwe". Tymoszenko wyjdzie na wolność? Ukraińskie ministerstwo sprawiedliwości obiecuje, że wykona wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie Julii Tymoszenko. Kijów czeka, aż orzeczenie się uprawomocni. Trybunał stwierdził, że była premier Ukrainy została aresztowana niezgodnie z konwencjami międzynarodowymi. Ukraińskie ministerstwo sprawiedliwości ma zamiar zapoznać się wnikliwie z wyrokiem i ewentualnie odwołać się od niego. Obydwie strony mają na to 3 miesiące. Resort zapewnia, że gdy orzeczenie się uprawomocni, Ukraina zrobi wszystko, aby je wykonać. Władysław Zabarski, który jest prawnikiem rządzącej Partii Regionów, podkreśla, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o wyjściu Julii Tymoszenko na wolność, czy o tym, że Trybunał uznał ją za więźnia politycznego. Jego zdaniem, w wyroku nie ma bezpośrednich odniesień do prześladowań politycznych. Przedstawiciele władz zwracają także uwagę, że Trybunał nie potwierdził, iż w stosunku do Julii Tymoszenko stosowano tortury, a także tego, że nie udzielono jej odpowiedniej pomocy medycznej. Tymczasem opozycja, w tym była premier, jest zadowolona z decyzji Trybunału. Jej przedstawiciele przekonują, że jest to poważny krok do wyjścia Julii Tymoszenko na wolność.