Jak tłumaczył, efektywna współpraca między podzieloną Unią a podzieloną Ukrainą jest w praktyce niemożliwa, bo żadna ze stron nie jest w stanie jednoznacznie określić swoich celów. - Tutaj nikt nie mówi jednym głosem. W zasadzie jedynym podmiotem, który wypowiada się otwarcie, ściśle i w sposób jasno określony jest Federacja Rosyjska - powiedział Gil. Obecny kryzys polityczny na Ukrainie, chociaż komplikuje sytuację, jest, według Gila, względnie nieistotny w kontekście stosunków zagranicznych tego kraju. Ani bowiem prezydent Wiktor Juszczenko, ani premier Julia Tymoszenko, ani nawet były premier, przywódca prorosyjskiej Partii Regionów Wiktor Janukowycz nie mają zamiaru zdecydować się, w którą stronę ma zwrócić się Ukraina - na zachód, czy na wschód. - Unia też nie ma jednego planu, nie mówi jednym głosem. Po szczycie, który się odbył 1 września, widać, że tak naprawdę poza deklaracjami i mglistymi obietnicami, UE nie ma nic do zaproponowania Gruzji i Ukrainie - powiedział ekspert. Jak dodał, UE nie przedstawia nawet ramowych warunków, które Ukraina musiałaby spełnić, żeby starać się o członkostwo we wspólnocie, mimo że wiadomo, że cały proces i tak trwałby całe lata. - To przecież oczywiste, że Ukraina nie zostanie przyjęta do Unii w sytuacji, kiedy nie ma ustalonej granicy z Rosją - zaznaczył. Według eksperta, nic się nie zmieni do zaplanowanego na 9 września szczytu Unia - Ukraina. - W obliczu tego co się dzieje na Ukrainie, w obliczu braku stabilności w tym kraju, trudno oczekiwać, że 27 państw Unii wyda z siebie wspólny głos. Myślę, że nie zmieni się stanowisko strony polskiej, która podtrzymywała, podtrzymuje i będzie podtrzymywać Ukrainę w jej zamierzeniach. Śmiem jednak wątpić, czy przełoży się to na konkretny plan - ocenił Gil.