Taką wersję wydarzeń przekazał agencji AP zastrzegający sobie anonimowość wyższy przedstawiciel Pentagonu. Według niego, jedyna strzelająca osoba spośród rezydentów pakistańskiej kwatery szefa Al-Kaidy została zabita już we wstępnej fazie operacji. Jak zaznaczył rozmówca AP, ustalono to podczas szczegółowych przesłuchań członków zespołu szturmowego z podległej marynarce wojennej formacji komandosów SEALs. Z rekonstrukcji akcji wynika, że do Amerykanów strzelał tylko kurier bin Ladena. Ekipa SEALs odpowiedziała ogniem, zabijając kuriera i jego żonę. Według informatora AP, kobieta została trafiona przypadkowo. Do komandosów więcej już nie strzelano, gdy zabili mężczyznę na pierwszym piętrze oraz syna bin Ladena na klatce schodowej, zanim dotarli do pokoju szefa Al-Kaidy. Przedstawiciele władz USA twierdzili wcześniej, że bin Ladena zabito, gdy wydawał się sięgać po broń. Jak przypomina AP, w ciągu bieżącego tygodnia przedstawiciele Białego Domu, ministerstwa obrony i CIA przedstawiali różniące się między sobą i niejasne wersje przebiegu wydarzeń, ale wszystkie one skupiały się przede wszystkim na strzelaninie między obu stronami, która miała wypełnić większość trwającej 40 minut akcji. M. Moore: Władze USA traktują ludzi jak dzieci Wcześniej akcję amerykańskich sił specjalnych skrytykował Michael Moore. Kontrowersyjny reżyser filmów dokumentalnych uważa, że zabicie Osamy bin Ladena przez amerykańskie siły specjalne od początku było planowane jako egzekucja, a władze USA, twierdząc, że było inaczej, traktują ludzi "jak dzieci". Twórca atakującego politykę prezydenta George'a W. Busha filmu "Fahrenheit 9/11", na Twitterze m.in. zarzucił Pentagonowi, że kilka razy zmieniał wersję wydarzeń z 2 maja. Wyraził także opinię, że wytoczenie bin Ladenowi procesu - na wzór procesów norymberskich - dowiodłoby, że zachodnia demokracja jest oparta na pewnym systemie prawnym. "Procesy norymberskie ukazywały ich (zbrodniarzy) zło i pokazywały, że wierzymy w system sprawiedliwości" - napisał na Twitterze dokumentalista. Poruszył także temat morskiego pogrzebu szefa Al-Kaidy, który - według strony amerykańskiej -został przeprowadzony według zasad islamu. "Zawsze, kiedy jestem na pogrzebie muzułmańskich przyjaciół w Detroit, wszyscy wskakujemy do helikoptera i wrzucamy ciało do jeziora Erie" - ironizował Moore. "Tak martwimy się tym, by nie urazić świata muzułmańskiego. Właśnie palnęliśmy mu w łeb, myślicie, że obchodzi ich, jak zorganizowaliśmy pogrzeb?" - pytał reżyser w rozmowie z amerykańskim serwisem internetowym "The Wrap", który zajmuje się tematyką show-biznesu i mediów. Zwraca m.in. uwagę, że od 2 maja podano różne wersje wydarzeń w pakistańskim Abbottabad - m.in. że doszło tam do strzelaniny i że Osama użył znajdującej się w rezydencji kobiety jako żywej tarczy. "Teraz okazuje się, że nic z tego nie było prawdą. (Bin Laden) nie był uzbrojony" - podkreślił Moore dla "The Wrap". Stwierdził również, że Pakistan chronił bin Ladena, który przez kilka lat ukrywał się w garnizonowym mieście, kilkadziesiąt kilometrów od stolicy, Islamabadu. "Czy byli tam ochroniarze? Nie było żadnych ochroniarzy, ponieważ to Pakistańczycy byli za niego odpowiedzialni" - zaznacza Moore, dodając na Twitterze, że Pakistan i USA łączyła umowa w tej sprawie. Inaczej nie byłoby możliwe, by siły pakistańskie nie interweniowały, "kiedy helikoptery latały pod drzwiami bazy wojskowej i akademii" - napisał kontrowersyjny reżyser.