Mnich, który wcześniej oblał się benzyną, podpalił się po wyjściu z klasztoru Kirti Trunkhor w tybetańskim autonomicznym okręgu Ngaba (chiński Aba) w północno- zachodniej części Sichuanu. Niósł tybetańską flagę i trzymał w uniesionych rękach wizerunek przebywającego na uchodźstwie dalajlamy - podał rzecznik Kampanii na rzecz Wolnego Tybetu (FTC) Matt Whitticase. Według innych źródeł, na które powołują się tybetańskie portale internetowe, podpalił się mnich imieniem Tabey, w wieku 25-30 lat. Przechodnie widzieli, jak mnich pada na ziemię, i słyszeli trzy strzały. Nie wiadomo, czy żył, kiedy zabrano go i odwieziono do pobliskiego szpitala - powiedział Whitticase. Agencji Reutera, która skontaktowała się z trzema osobami w klasztorze Kirti, nie udało się uzyskać potwierdzenia na temat protestu. - To pierwszy przypadek samospalenia przez Tybetańczyka od końca lat 90., o jakim wiem - powiedział Whitticase. - Jest to nadzwyczaj rzadkie. - W klasztorze Kirti, który w marcu zeszłego roku był ośrodkiem demonstracji, w piątek miano obchodzić Święto Wielkiej Modlitwy - dodał Whitticase. Samospalenie zdaniem miejscowych źródeł mogło mieć związek z restrykcjami wprowadzonymi przez chińskie władze w związku z tym wielkim świętem, obchodzonym na początku tybetańskiego Nowego Roku, którego termin nie pokrywa się z chińskim. W marcu przypada 50. rocznica tybetańskiego powstania przeciwko chińskiej władzy i w całym Tybecie, jak i w rejonach prowincji zamieszkanych przez Tybetańczyków wprowadzono silne środki bezpieczeństwa. Tybet jest obecnie zamknięty dla zagranicznych turystów.