Norwesko-rosyjska ekspedycja naukowa bada wrak sowieckiego okrętu podwodnego, który w wyniku pożaru zatonął w 1989 roku na Morzu Barentsa, około 100 mil morskich od Wyspy Niedźwiedziej. W katastrofie zginęło 42 marynarzy, a 27 udało się uratować. We wraku wciąż znajduje się broń jądrowa. Jak podaje TVN24, powołując się na NRK - próbka wody pobranej z przewodu wentylacyjnego okrętu, w porównaniu z normalnym otoczeniem słonych wód morskich, przekraczała stężenie radioaktywnych substancji o 100 tysięcy razy. Hilde Elise Heldal z norweskiego Instytutu Badań Morskich powiedziała w rozmowie z norweską TV2, że konieczne jest potwierdzenie uzyskanych danych w warunkach laboratoryjnych. Dodatkowo naukowcy pobierają próbki z dna morskiego w różnych odległościach od wraku Komsomolca. Jak czytamy na stronie TVN24 - badania rozpoczęły się w sobotę, a pierwsze testy przeprowadzono w poniedziałek. TVN24, powołując się na norweskie media, przypomina, ze rosyjscy naukowcy już w 2007 roku stwierdzili, że z wraku wycieka radioaktywna substancja. Obecnie trwająca misja ma za zadanie sprawdzić, na ile sytuacja uległa pogorszeniu i jak wpływa na środowisko morskie w Arktyce.