- Problem sporu kompetencyjnego jest faktyczny, nie jest wydumany. Ten problem domaga się rozstrzygnięcia konstytucyjnego. W takiej kolejności: po pierwsze - interpretacja konstytucji, po drugie - ewentualne ustawy kompetencyjne, które powiedzą, kto odpowiada za Polskę, za interesy w Radzie Europejskiej. I po trzecie, jeśli nie będzie innej możliwości - zmiana konstytucji - powiedział szef rządu. - 100 proc. racji jest po naszej (rządu) stronie - zapewniał. Tusk przyznał jednocześnie, że na obecnym szczycie prezydent Kaczyński "na tyle, ile potrafił, nie przeszkadzał". - Ale jego obecność nam nie pomagała - dodał. Pytany, jak ocenia klimat prowadzonych rozmów, Tusk odparł: "Nie przyjechałem na randkę. Tu jest do wykonania naprawdę ciężka robota. My ją delikatnie oceniamy na około 60 miliardów złotych dla Polski w ciągu najbliższych kilku lat". "Trochę seplenię i trochę reram" Tusk był pytany przez dziennikarzy, czy rzeczywiście powiedział do prezydenta: "Chcieć to sobie możesz". Słowa te premier miał powiedzieć do Lecha Kaczyńskiego, gdy ten opuszczał salę obrad przed częścią finansową posiedzenia i prosił go, by później mu ją zrelacjonował. - Staram się mówić wyraźnie. Wiecie, że trochę seplenię i trochę "reram" - odparł Tusk, nie dementując tego wprost. "To nie pomaga mi w pracy" Według szefa rządu, przebieg całego dnia pokazuje, że między nim a prezydentem są poważne różnice zdań. Wymienił tematy będące przedmiotem obrad przywódców UE, w których stanowisko prezydenta różni się od jego stanowiska: ratyfikacja Traktatu z Lizbony, którego prezydent wciąż nie podpisał, a który rząd popiera oraz pakiet klimatyczno-energetyczny. - Nie ma zgody na takie zapisy pakietu energetyczno-klimatycznego, które są zakorzenione w decyzji z marca 2007 roku. Wiecie dobrze, kto autoryzował tę decyzje. Dzisiejsze spotkania, rozmowy i kolacja daje szansę na odwrócenie złych zdarzeń dla Polski. Pytacie mnie, czy pan prezydent pomaga, to powiem otwarcie: kontrowersje wokół tego, jak wygląda polska delegacja, nie pomagają mi w pracy - powiedział Tusk. Natłok czarnego PR Zdaniem szefa MSZ Radosława Sikorskiego, podczas pierwszego dnia szczytu był "natłok czarnego PR". - Widzieliście, co miało miejsce na sali. Czy ministra Rostowskiego i mnie ktoś z tej sali wypraszał? Wyszliśmy, żeby ustąpić miejsca prezydentowi, a pan Kownacki, który już raz przepraszał, bo się minął z prawdą, powiedział coś odwrotnego. Tak samo jakieś bzdury o jakiś przepustkach, które nigdy nie istniały. Proszę w tych kategoriach to rozpatrywać - powiedział minister.