- Uznajemy to za wybór dla Polski najzwyczajniej bezpieczny - powiedział premier dziennikarzom. Zdradził, że faworytem Polski na stanowisko "prezydenta UE" był premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. Ale jego zdaniem, Unia Europejska nie jest jeszcze gotowa, by najwyższe unijne stanowiska obsadzić takimi indywidualnościami wielkiego formatu. - Czy marzy mi się ambitne silne przywództwo UE, które w tej grze globalnej będzie mogło odegrać rolę większą, niż do tej pory? Oczywiście tak. Czy było to możliwe? Nie. Czy będzie możliwe w przyszłości? Myślę, że Polakom akurat tej ambicji nie zabraknie - dodał premier. Przyznał, że drugi na polskiej liście Van Rompuy nie jest "gwiazdą", ale cieszył się, że jego poglądy w sprawach integracji europejskiej są zbliżone do polskich. Poza tym belgijski premier odpowiada polskiej wizji przewodniczącego Rady Europejskiej, który będzie raczej moderatorem między krajami członkowskimi niż liderem. - Państwa, które są na dorobku, a my wciąż jesteśmy na dorobku, nie chciałyby mieć polityka, który mówiłby: teraz będzie tak, a nie inaczej. Z naszym głosem moderator - a nie wódz - będzie się musiał liczyć - mówił premier. O baronessie Ashton Tusk powiedział, że stanowi "pewną zagadkę", ale cieszył się, że jedno ze stanowisk przypadło kobiecie. Wyraził też przekonanie, że była to kandydatura lepsza niż niektóre inne zgłoszone na stanowisko wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej - nie precyzując, o które mu chodzi. Pytany o kwalifikacje Ashton na stanowisko szefa unijnej dyplomacji (pani Ashton nigdy nie zajmowała się sprawami zagranicznymi - red.) Tusk z uśmiechem odparł: "Była szefową Izby Lordów. Pokażcie mi polityka w UE, który miałby tego typu doświadczenie". - Jeśli chodzi o wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej cieszymy się, że kandydaci, którzy nam nie odpowiadali nie uzyskali poparcia przywódców europejskich - powiedział dziennikarzom po powrocie do Polski minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Nie zdradził o jakich kandydatach mowa. W kuluarach obrad można było usłyszeć, że Polska była niechętna kandydaturze byłego premiera Włoch Massimo D'Alemy. Dowgielewicz ocenił, że jest szansa na dobrą współpracę Polski z nowym prezydentem UE. "W przypadku pani Ashton też liczę na to, że w sprawach, które nas najbardziej interesują: rzeczywistej polityki wschodniej, polityki energetycznej czy w sprawach dotyczących stosunków transatlantyckich będzie ona reprezentowała postawę bliską polskim interesom". Polska chciała, aby kandydaci na kluczowe stanowiska unijne przed wyborem zaprezentowali uczestnikom szczytu swoje wizje pełnienia urzędów, o które się ubiegają. Dowgielewicz poinformował, że premier sprawującej obecnie przewodnictwo w UE Szwecji podczas kolacji szefów państw i rządów zwrócił się do Van Rompuya o zaprezentowanie takiej wizji, co ten uczynił. - Ten element dyskusji został wprowadzony, ale nie ukrywam, że chcielibyśmy, aby - kiedy ten proces będzie następował ponownie za 2,5 roku - żeby tej transparencji było więcej - zaznaczył minister. - Szuka się wariantów, które nie skonfliktują ze sobą państw europejskich. Chyba wszyscy czujemy, że Traktat Lizboński daje pewną szansę, ale Unia Europejska nie jest jeszcze gotowa, żeby tę szansę wykorzystać - podsumował premier wyniki szczytu. - My życzymy tym osobom (Van Rompuyowi i Ashton) jak najlepiej. Polska jest jednym z kluczowych krajów UE i jako taka będzie działać w tym kierunku, aby nowe urzędy, które powstają dzięki Traktatowi z Lizbony jak najlepiej funkcjonowały - zadeklarował Dowgielewicz. Zobacz również: Van Rompuy: Będę przewodniczącym wszystkich krajów Van Rompuy nową twarzą UE Catherine Ashton nową szefową dyplomacji UE Sikorski: Prezydent UE życzliwy Polsce Szansa na dynamiczne przywództwo UE przepadła Przywódcy UE nie chcieli zostać w cieniu Błyskawiczna kariera Lady Ashton