Przewodniczący Rady Europejskiej podkreślał, że trzeba być "ostrożnym" z "rewolucjami ustrojowymi w Europie". "Zmiany traktatowe w Europie wcale nie muszą służyć Polsce; wszystkie takie destabilizacyjne ruchy, rewolucyjne pomysły, raczej Polsce mogą zaszkodzić" - ocenił Tusk. Polityk odwiedza w tym tygodniu unijne stolice w ramach konsultacji przed piątkowym nieformalnym szczytem UE w Bratysławie. We wtorek rano spotkał się w Warszawie z premier Szydło, której towarzyszył m.in. szef MSZ Witold Waszczykowski. "Namawiałem panią premier, aby jej rząd potraktował też Europę jako coś, czym się warto wspólnie opiekować, a nie atakować czy kwestionować" - powiedział szef RE dziennikarzom po spotkaniu z szefową polskiego rządu. Zdaniem Tuska w Bratysławie "na pewno pojawią się pomysły i emocje". "Najważniejsze, żeby Polska nie dołączyła się do tych, którzy dzisiaj tym europejskim statkiem chcą trochę zachwiać. My potrzebujemy Europy stabilnej, silnej i możliwie zjednoczonej" - przekonywał. Przewodniczący RE powiedział, że jego misja jest "prosta, co nie znaczy łatwa". "Prosta w tym sensie, że przed spotkaniem w Bratysławie, gdzie spotkają się państwa członkowskie, które pozostały w Unii Europejskie po decyzji Brytyjczyków, żeby ta 27-ka zademonstrowała i zaproponowała także pewne praktyczne rozwiązania, które wzmocnią UE, a nie osłabią" - mówił Tusk. "Taka jest moja intencja. Nie jest to dzisiaj proste. Europa po kryzysach: finansowym, migracyjnym i oczywiście po decyzji Brytyjczyków jest na pewno dzisiaj politycznie mniej stabilna" - ocenił szef Rady Europejskiej. "Moim zdaniem Europa w związku z tym, jako nasz wspólny interes, zasługuje na wsparcie i na takie konstruktywne działanie, a nie zawsze jesteśmy tego świadkami" - dodał Tusk. Szef RE został zapytany przez dziennikarzy o niedawną wypowiedź Beaty Szydło dla PAP o tym, że Unia potrzebuje reform i tu nie wystarczy "family foto" ze szczytu w Bratysławie. B. premier odparł, że "nikt nikogo w Europie nie zmusza do pozowania do zdjęć". "Dzisiaj o zdjęciach nie rozmawialiśmy, tylko o tym, że w Bratysławie jest rzeczywiście kilka bardzo poważnych tematów i to w dużej mierze też od polskiej delegacji będzie zależało, czy jedyną pamiątką po Bratysławie będzie zdjęcie, czy też pozytywne dla UE rozstrzygnięcia" - podkreślił Tusk. "Ja nie przyjechałem do Warszawy, aby się licytować na ironiczne uwagi czy złośliwości. Jestem w tym niezły, ale nie to jest celem mojej wizyty, tylko wzmocnienie też pozycji Polski w Europie" - zadeklarował szef RE. Stąd - dodał - próbował "także przestrzec polskich polityków przed takim właśnie nadmiernym szarżowaniem w Europie". "To nie jest tak, że mamy wszystko zagwarantowane raz na zawsze. To nie jest tak, że w Europie nie ma państw czy sił politycznych, które na przykład nie chciałyby Europy mniejszej, Europy różnych prędkości i dlatego na miejscu polskiego rządu byłbym stanowczy, ale też ostrożny wtedy, kiedy tego potrzebuje sytuacja" - przestrzegał b. premier. "Rewolucyjne pomysły raczej Polsce mogą zaszkodzić" Poinformował, że przedstawił Szydło swoją "metodę pracy". "O tym, że w Bratysławie zbudujemy taką mapę drogową. Mam nadzieję, że w ciągu kilku miesięcy, na spotkaniu w Rzymie, w marcu przyszłego roku, powinniśmy mieć zakończony ten proces namysłu jak skorygować, jak poprawić UE" - zaznaczył Tusk. Według jego relacji, Szydło nie udzieliła mu "szczegółowych informacji" na temat polskiego stanowiska na piątkowy szczyt. "Poinformowała mnie, że prawdopodobnie w Bratysławie pojawi się wspólne stanowisko Grupy Wyszehradzkiej, ale bez podania szczegółów, na czym to stanowisko miałoby polegać" - powiedział szef RE. Jak dodał, przedmiotem rozmowy z polską premier była kwestia nowego traktatu UE. "Przekonywałem, nie wiem, czy skutecznie, że trzeba być ostrożnym z rewolucjami ustrojowymi w Europie, że Polsce Europa taka jaka jest, ze wszystkimi wadami, jak na razie bardzo się opłaciła i nie mówię tu tylko o pieniądzach. Stabilna Europa, możliwie solidarna to jest coś, co leży w najgłębszym interesie Polski, natomiast pomysły na rewolucje ustrojowe, zmiany traktatowe traktowałbym z wielką ostrożnością" - podkreślił Tusk. Przyznał, iż wie, że "takie pomysły pojawiły się w Warszawie", jego zdaniem jednak "większość liderów europejskich jest też raczej ostrożna, jeśli chodzi o zmiany traktatowe". "Ja też zalecałem ostrożność, tym bardziej, że do końca nie sformułowano, przynajmniej w mojej obecności, na czym na zmiany traktatowe miałyby polegać. Ja mam wystarczająco dużo wyobraźni i jak sądzę, także wiedzy i kompetencji, żeby powiedzieć, że zmiany traktatowe w Europie wcale nie muszą służyć Polsce" - przestrzegał b. premier. "Jeślibym miał stawiać pewną hipotezę, to uważam, że wszystkie takie destabilizacyjne ruchy, rewolucyjne pomysły, raczej Polsce mogą zaszkodzić" - dodał. "Mieliśmy dla siebie godzinę. To niedużo" Według Tuska podczas wtorkowego spotkania nie było mowy na temat przedstawicieli Komisji Weneckiej, którzy od poniedziałku przebywają z wizytą w Warszawie w związku z pracami nad projektem opinii na temat nowej ustawy o TK. "Mieliśmy dla siebie godzinę czasu i to i tak relatywnie niedużo, a Bratysława i cały ten proces wychodzenia z kryzysu politycznego po Brexicie to jest coś, co naprawdę dla całej Europy jest priorytetem. Mnie bardzo zależy na tym, żeby z Bratysławy wszyscy wyjechali z przekonaniem na przykład, że Europa jest w stanie skutecznie kontrolować i bronić swoją granicę zewnętrzną" - podkreślił Tusk. Zwrócił uwagę, że "słabość i chaos w tej sprawie były bardzo widoczne w czasie kryzysu migracyjnego". "On się nie zakończył. Ja się na tym bardziej koncentruję, co jest wspólnym problemem czy wspólną propozycją dla całej Europy" - zaznaczył szef RE. "Wiem, że debata publiczna w Polsce koncentruje się w dużo większym stopniu na krajowych problemach, co zrozumiałe, ale to nie jest tak, że we wszystkich europejskich stolicach ludzie dyskutują o tym, co się dzieje aktualnie w Warszawie. Wiadomo, że nie ma to aż takiego znaczenia dla Portugalii czy Irlandii" - powiedział b. premier. Jak zaznaczył, "niektóre zdarzenia" w Polsce ciągle pozostają "przedmiotem europejskiego niepokoju i troski". "Komisja Wenecka czy dzisiejsza debata w Parlamencie Europejskim pokazują, że istotna część Europy chciałaby, aby Polska była znowu takim państwem bardzo wiarygodnym, również jeśli chodzi o praworządność" - podkreślił Tusk. Były premier był również pytany, czy podczas spotkania szef MSZ Witold Waszczykowski powtórzył swe zarzuty pod adresem Tuska dot. przyczyn decyzji Wielkiej Brytanii o wyjściu z UE. "Nie widziałem żadnych propozycji i przeciwdziałania szefa Rady Europejskiej, mimo że wiedział już od jakiegoś czasu, że Brexit jest nieunikniony" - mówił pod koniec czerwca szef polskiej dyplomacji w TVP Info. Według Tuska takie słowa we wtorek nie padły. "Ja już się do tego przyzwyczaiłem, że w rozmowie twarzą w twarz politycy z reguły mają mniej odwagi, żeby formułować twarde oceny, twarde sądy. O wiele łatwiej mówić to nie w obecności tej drugiej osoby. Ja też nie wykluczam, że minister Waszczykowski po prostu dobrze wie, że to, co powiedział, nie miało nic wspólnego z rzeczywistością" - mówił szef RE. Powiedział też, że z analizy, którą przeprowadził z samymi Brytyjczykami, intelektualistami i politykami z tego kraju i z Europy, wynika, że jedną z głównych przyczyn decyzji o opuszczeniu UE był kryzys migracyjny oraz migracja wewnątrz Europy. "Anglicy też bardzo wyraźnie opowiedzieli się też za tym, żeby lekko zamknąć Wielką Brytanię w związku z setkami tysięcy europejskich, wewnętrznych migrantów. Dlatego byłbym na miejscu ministra Waszczykowskiego bardzo ostrożny w wygłaszaniu komunikatów o Brexicie, bo one mogą obrócić się trochę przeciw autorowi takich komentarzy" - oświadczył Tusk. Według b. premiera, tematem jego rozmowy z Szydło nie była też kwestia ewentualnego poparcia jego kandydatury na drugą połowę kadencji przewodniczącego RE. Pierwsza część kadencji kończy się w połowie przyszłego roku - to, czy zostanie przedłużona, będzie zależało od ewentualnego porozumienia państw członkowskich Unii.