Firma Misiaka, Work Service, uzyskała kontrakt w ramach tzw. specustawy stoczniowej, nad którą wcześniej Misiak pracował jako szef senackiej komisji gospodarki narodowej. Misiak powiedział w TVN24, że sam złoży rezygnację z członkostwa w partii, choć wcześniej przekonywał, że nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie, ani pod względem moralnym, ani prawnym. - W przypadku senatora Misiaka uważam, że doszło do złego styku z tej racji, że posiada udziały w firmie, która korzysta z zamówień publicznych i w mojej ocenie to jest dyskwalifikujące. Dlatego będę wnosił o usunięcie senatora Misiaka z klubu parlamentarnego i z Platformy Obywatelskiej, dzisiaj na posiedzeniu zarządu - powiedział premier na konferencji prasowej. Dodał, że jeśli wpłynie rezygnacja senatora, to ją przyjmie. Tusk powiedział też, że Misiak nie powinien dalej kierować senacką komisją gospodarki, ani nawet być jej członkiem. - Będę wnosił do naszego klubu senackiego o odpowiednie decyzje - zapowiedział. Premier zaznaczył, że przez kilka ostatnich dni sprawdzał sprawę Misiaka i nie stwierdził złamania prawa, dlatego - jak mówił - nie informuje prokuratury. - Jeśli tego typu podejrzenie się pojawi, oczywiście zajmą się tym inne służby niż premier - dodał. Jednocześnie podkreślił, że Misiak naruszył standardy, jakie powinny obowiązywać w PO, a jego sytuacja jest "więcej niż dwuznaczna". Premier zaznaczył, że konsekwencje, jakie ponosi Misiak, mają też mieć "walor prewencyjny, ostrzegawczy wobec innych". - Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze udaje nam się ten wysoki poziom standardów utrzymać, ale nic nie zwalnia nas z obowiązku reagowania, gdy ktoś te standardy narusza - powiedział Tusk. - Nie mam zamiaru tolerować takich dwuznacznych sytuacji - oświadczył. O tym, że firma Misiaka Work Service dostała zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych ze Stoczni Szczecińskiej stoczniowców (w ramach tzw. specustawy stoczniowej, nad którą senator pracował), napisała "Gazeta Wyborcza" w sobotę. Premier wyjaśniał, że nie wypowiadał się na ten temat wcześniej, bo "nie stać go" na błahe komentarze. - Od premiera polskiego rządu oczekuje się decyzji, a nie komentarzy - powiedział.