- Dziś ta krytyka misji Sikorskiego nabiera dwuznacznego charakteru, bo dziś nikt nie ma wątpliwości, że jego misja uratowała życie bardzo wielu ludziom. Gdyby nie podpisanie tego dokumentu, to najprawdopodobniej ten wieczór byłby dużo bardziej katastroficzny. Dlatego nie mogę takiej krytyki zaakceptować, to niebezpieczna zabawa. Tym bardziej, że widzę w tym niskie pobudki: zazdrość, zawiść i obawę, że to przysporzy popularności ministrowi Sikorskiemu - podkreślił premier Donald Tusk na konferencji po posiedzeniu rządu. Premiera pytano o krytyczne opinie polityków PiS na temat postawy Sikorskiego w Kijowie, gdy w zeszłym tygodniu wraz z szefami dyplomacji Francji i Niemiec mediował między władzą a opozycją. "To jest gwałtowna zmiana frontu" Tusk powiedział, że rola Sikorskiego oraz ministrów spraw zagranicznych Niemiec i Francji w negocjacjach na Ukrainie była jednoznacznie pozytywna. - Uratowali oni prawdopodobnie ukraińską rewolucję i zapobiegli wielkiej tragedii. Będziemy o tym długo pamiętać - podkreślił premier. - Nie widzę potrzeby, żeby bronić ministra Sikorskiego, bo krytyczne oceny na jego temat formułuje tylko PiS - mówił premier. Jak podkreślił, Polska w tej sprawie nie jest podzielona, tylko PiS "znowu nie wytrzymał". - To jest gwałtowna zmiana frontu - z postawy wspierającej polski rząd na brutalne ataki ze strony PiS. Tak jest od lat, jeśli ktoś z PO osiąga sukces, natychmiast jest krytykowany przez PiS - powiedział premier. - Słyszeliśmy też w komentarzach PiS, że na Ukrainie chodzi o zwycięstwo racji, a nie o zwycięstwo polityczne. W takich słowach znowu odzywa się niebezpieczny mit, że rola Polaków w polityce międzynarodowej i krajowej, to jest romantycznie przegrywać za cenę nawet wielkich ofiar. Nikt nie dał politykom PiS moralnego prawa budowania swojej satysfakcji kosztem ofiar, być może setek, być może tysięcy ludzi - mówił szef polskiego rządu. Tusk zaznaczył, że Polska ma "swoje narodowe interesy w tej walce". - Dlatego skuteczność naszego rządu ma tu duże znaczenie. Nie tylko dla nas dzisiaj, ale także dla przyszłych pokoleń, bo prawdopodobnie dziś rozgrywa się absolutnie kluczowy moment w historii Ukrainy i całego regionu - mówił. Sam Sikorski w reakcji na pytanie o krytykę PiS, powiedział: "Proszę mi wybaczyć, ale nie potrafię się zniżyć do poziomu tej krytyki". "Janukowycz nie miał żadnych szans" W poniedziałek szef PiS Jarosław Kaczyński ocenił piątkowe porozumienie opozycji ukraińskiej z Wiktorem Janukowyczem, w uzyskaniu którego brał udział Sikorski. Nawiązał też do słów Sikorskiego, który wychodząc ze spotkania z opozycjonistami, powiedział po angielsku: "Jeśli nie podpiszecie tego (porozumienia), będziecie mieli stan wojenny, będziecie mieli armię. Wszyscy będziecie martwi". - Czasem robi się coś niedobrego, a wychodzi dobrze. Jeśli zanalizować to, co tam się działo, to była obrona Janukowycza i to z użyciem ciężkich gróźb. Przecież jest oczywiste, że Janukowycz w momencie tych rozmów nie miał żadnych szans - uznał Kaczyński. - Janukowycz nie miał kart i to, co się tam działo, było w istocie jego obroną i to bardzo daleko się posuwającą. Ani Janukowycz, ani nikt inny nie mógł powiedzieć: "zabijemy was, jeżeli się nie zgodzicie", a pan Sikorski to powiedział. Ale jak to w historii bywa, wyszło dobrze. Porozumienie miało udział w mobilizacji Ukraińców do bardzo zdecydowanego działania - dodał Kaczyński. "Dlatego sytuacja była tak dramatyczna" Sam Sikorski tłumaczył w zeszłym tygodniu, że jego słowa "to nie była zagrywka dyplomatyczna", to był jego osąd sytuacji. - Mieliśmy sygnały, że w wypadku porażki porozumienia prezydent Janukowycz rezerwuje i przygotowuje się do użycia wojsk wewnętrznych MSW - mówił minister. Podkreślił, że w wypadku niezgody opozycji na porozumienie, użycie przemocy byłoby dla prezydenta Ukrainy łatwiejsze. - I dlatego sytuacja była tak dramatyczna - mówił Sikorski.