W programie "Tomasz Lis. Na żywo" w TVP2 Tusk powiedział, że odległość Krymu od polskich granic, czy struktura narodowościowa Krymu nie ma właściwie nic do rzeczy, kiedy mówimy o "wielkim dramacie, który rozgrywa się na naszych oczach". - Dzisiaj to główne pytanie nie polega na tym, czy Rosjanie mieszkający na Krymie mają prawo do większej autonomii na Krymie, czy nie. Dzisiaj prawdziwe pytanie polega na tym, czy Putin zdecydował, że suwerenna Ukraina to jest przeszłość - powiedział premier. Szef rządu powiedział, że jeśli dzisiaj cały świat jest tak przejęty sytuacją na Krymie, to dlatego, że wszyscy zakładają, że Krym może być tylko etapem tego konfliktu. - Nie ulega wątpliwości i to trzeba dzisiaj mocno i bardzo wyraźnie mówić i uświadamiać także naszym partnerom na Zachodzie, że niepodległa, demokratyczna stabilna Ukraina z tą opcją proeuropejską, która wyraźnie się przecież ukształtowała na Ukrainie, jest nie do zaakceptowania lub bardzo trudna do zaakceptowania dla prezydenta Putina, dla jego ekipy, dla dzisiejszej Rosji - zaznaczył Tusk. Ocenił, że kanclerz Niemiec Angela Merkel po niedzielnej telefonicznej rozmowie z Putinem, była bardzo przygnębiona jej treścią. Premier zaznaczył, że rozmawiał z kanclerz Niemiec bezpośrednio po jej rozmowie z prezydentem Rosji. "New York Times" donosił, że Merkel po rozmowie z Putinem powiedziała, że nie jest pewna, czy ma on nadal kontakt z rzeczywistością. Premier mówiąc o Putinie zaznaczył przy tym, że pomimo agresywnego tonu i aktów agresji ze strony Rosji, część reakcji rosyjskiego prezydenta jest odpowiedzią na to, że "rozgrywka na Ukrainie przebiega nie tak, jakby Rosja by sobie wyobrażała". Tusk: Realny jest konflikt zbrojny Szef rządu mówił też, że Polska stała się ważnym graczem w konflikcie rosyjsko-ukraińskim. - Mając świadomość, że Polska ma ograniczone zasoby i możliwości nie jesteśmy głównym graczem w tej historii, ale staliśmy się graczem istotniejszym niżby to wynikało z naszego potencjału, między innymi dzięki temu, że rozumiemy tę sytuację lepiej niż większość naszych partnerów - powiedział. Podkreślił też, że "dyplomacja ma nas przede wszystkim uchronić od konfliktu zbrojnego". - To w ogóle powinno być pierwsze zdanie o Ukrainie dzisiaj. Co prawda wciąż mało prawdopodobny, ale jednak po raz pierwszy realny jest konflikt zbrojny. Nie możemy sobie dziś pozwolić na puste hasła, gromkie zapowiedzi, bo dziś naprawdę rakiety, czołgi, jednostki wojskowe, floty, przestały być pionkami w teoretycznych symulacjach - powiedział Tusk. Zaznaczył, że "świat zrobi wszystko, by uniknąć wojny, a nie żeby pchać do wojny". - Ktoś bardziej obstawia mediacje, kanclerz Merkel bardziej wierzy w sens grupy konsultacyjnej, która miałaby doprowadzić do uspokojenia Rosjan na Krymie. Polska wierzy bardziej w sens ustanowienia sankcji, a przynajmniej ustanowienia pakietu sankcji, które Europa powinna użyć gdyby doszło do dalszej eskalacji tych zdarzeń - powiedział Tusk. Jedno - zaznaczył - "przywódcy de facto ustalili: nie ma zgody na to co się stało na Krymie". - Staram się przekonać partnerów, i Polska osiąga tu efekty większe niż by to wynikało z naszych dotychczasowych doświadczeń (...): uważamy, że Rosja musi odczuć bardzo wyraźnie ten brak akceptacji wspólnoty Zachodu nie w przyszłości jeśli zrobi coś gorszego, tylko za to co już zrobiła - powiedział premier. Według niego "werbalnie taka gotowość dzisiaj w Europie, powstaje". Zapytany, co uznałby za satysfakcjonujące przesłanie zwołanego na czwartek nadzwyczajnego szczytu UE ws Ukrainy, Tusk odpowiedział, że wstęp, czyli oświadczenie ministrów spraw zagranicznych UE, "daje więcej niż nadzieję, daje właściwie pewność, że (...), na tyle na ile UE może działać w takich warunkach, że będzie to efekt którego Rosja nie może zlekceważyć". Unia Europejska potępiła w poniedziałek agresję Rosji na Krymie, zażądała wycofania rosyjskich sił do baz i zagroziła wprowadzeniem sankcji wizowych i finansowych. Ministrowie spraw zagranicznych państw UE we wspólnej deklaracji oświadczyli, że "Unia Europejska stanowczo potępia wyraźne pogwałcenie ukraińskiej suwerenności i integralności terytorialnej poprzez akt agresji ze strony rosyjskich sił zbrojnych oraz poprzez wyrażoną 1 marca zgodę rosyjskiej Rady Federacji na użycie sił zbrojnych na terytorium Ukrainy". Działania Rosji uznali za "wyraźne złamanie" prawa międzynarodowego, w tym Karty Narodów Zjednoczonych, ale także naruszenie konstytucji Ukrainy. "Nie róbmy niczego, co może narazić na szwank bezpieczeństwo Polski" Tusk powtórzył ponadto, że pierwszym zadaniem polskiego rządu jest bezpieczeństwo Polaków i bezpieczeństwo Rzeczpospolitej. - Będę zawsze postępował w zgodzie z tym przykazaniem: nie róbmy niczego, co może narazić na szwank bezpieczeństwo Polski - co nie oznacza pasywności - powiedział premier. Dodał, że jeśli my mamy swoje możliwości, wiedzę i potencjał "użyć skutecznie wobec tego konfliktu, to on musi być jednym z wiodących, ale elementów całej wspólnoty Zachodu". - Polska dzisiaj jest bezpieczna. Dzisiaj nie ma zagrożeń wobec żadnego państwa NATO. Zapewnienie prezydenta Obamy o twardych gwarancjach bezpieczeństwa dla Polski - wiem, że za słowami muszą pójść czyny - przypomniało raczej coś, co też warto podkreślić, że dziś status Polski, tak jak innych państw NATO i członków UE, jednak jest zasadniczo inny niż Ukrainy - powiedział premier. Ocenił, że strefą największego ryzyka w tej części świata jest bycie buforem miedzy Rosją a Zachodem. - Mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że Polska jest dzisiaj bezpieczna, ale dzisiaj też widać też wyraźniej niż kiedykolwiek w ostatnich latach, że to bezpieczeństwo nie jest gwarantowane na wieki wieków, ono wymaga nieustannego działania, przede wszystkim działania na rzecz ciągłej współpracy i integracji Polski z innymi państwami Zachodu - powiedział Tusk. Podkreślił też, że prawdziwe bezpieczeństwo Europy to dziś przede wszystkim maksymalna niezależność energetyczna. Stąd też - zaznaczył - Polska podejmowała decyzje np. np ws. budowy terminala gazowego, ograniczenia kontraktu gazowego z Rosją, długoterminowego kontraktu na gaz z Katarem, służące budowie takiej niezależności i teraz on może powiedzieć, że "Polska nie musi się bać szantażu gazowego".